środa, 10 lipca 2013

Rozdział IV - Cole & Diana & Lisa

1 lipca, poniedziałek

#oczami Ally#
Obudziłam się dziś o godzinie 9:00. Leniwie zwlekłam się z łóżka i poszłam zrobić sobie śniadanie. Kiedy byłam w kuchni, spojrzałam odruchowo na kalendarz. "O nie! Tata ma urodziny za 5 dni, a ja nie kupiłam mu jeszcze prezentu." - pomyślałam. Wzięłam telefon do ręki i wykręciłam numer do Trish.
- Hej mała, co tam? - usłyszałam zaspany głos przyjaciółki.
- Hejka. Co powiesz na babski dzień? Muszę kupić coś dla taty, więc może chodźmy na zakupy? - spytałam.
- No jasne. Będę u Ciebie o 11. - zakomunikowała Trish i rozłączyła się. Było dopiero w pół do dziesiątej. Zjadłam śniadanie, które wcześniej przygotowałam i poszłam się ubrać. Spakowałam do torebki wszystkie potrzebne rzeczy i zasiadłam na kanapie w salonie. Nadal miałam dużo czasu więc włączyłam TV.

#oczami Deza#
O koło godziny 9:00 szedłem do domu Austina. Zadzwoniłem dzwonkiem do drzwi. Otworzyła mi mama blondyna. Wpuściła mnie do środka. Mój jasnowłosy przyjaciel jeszcze spał. Wpadłem na szatański plan. Nalałem do kubka zimnej wody i ruszyłem w stronę pokoju młodego Moon'a. Wylałem na niego zawartość naczynia.
- Co do jasnej...D.E.Z! Zabiję Cię! - usłyszałem krzyk brązowookiego.
- Haha. Co powiesz na dzień sportu, tylko my dwoje. Pogadamy trochę. - mówiłem dalej się śmiejąc.
- Okej. Daj mi 20 minut. - powiedział o dziwo spokojnie Austin. Poszedł zjeść spokojnie. Czekałem na niego w salonie. Po 15 minutach blondasek wrócił ubrany.

#oczami Ally#
Strasznie się nudziłam. Wreszcie usłyszałam pukanie do drzwi. Z radością je otworzyłam i ujrzałam Trish. Uściskałam ją, a ona zdziwiona zapytała:
- A Tobie co? - "ech... Czy nie można już od tak przytulić przyjaciółki?" - pomyślałam.
- Nic. Po prostu cieszę się, że spędzę dzień tylko z Tobą... - powiedziałam. Poszłam po torebkę, wzięłam klucze i zamknęłam dom. No i poszłyśmy. Kiedy byłyśmy w galerii zachciało mi się kawy. Udałyśmy się do kawiarni, zamówiłyśmy czekoladowo-waniliowe latte i siadłyśmy przy stoliku. Nagle w tłumie zobaczyłam jego...Brązowookiego bruneta. Był dobrze zbudowany i wysoki. Miał na sobie jasne spodenki i niebieską koszulkę. Taki strój idealnie podkreślał ciemną karnację chłopaka.
- Ziemia do Ally! - krzyknęła Trish orientując się o co chodzi.
- To Cole Born, mój kuzyn. Przeprowadził się tutaj z Hiszpanii. On i ta dziewczyna - tu wskazała na wysoką szatynkę. - wprowadzili się tu w czwartek. To jego siostra. Ma na imię Diana.
- A ich rodzice? - spytałam.
- Zostali w Hiszpanii. Widzę, że Cole Ci się spodobał. Co chcesz o nim wiedzieć? Zapewne wszystko. - zaśmiała się Patricia. Jak ona mnie dobrze zna.
- Trafiłaś w sedno. Ile ma lat? Czym się interesuje? Jaki jest? Posiada dziewczynę? - zaczęłam swoje przesłuchanie.
- Ma 19 lat. Interesuje się muzyką i sportem. Jest miły, uroczy, uczuciowy, uczciwy, sympatyczny, a i totalny z niego romantyk. Mogłabym tak wymieniać w nieskończoność. Szczerze? Ma wszystkie cechy, które powinien mieć twój idealny chłopak. Na twoje szczęście jest wolny i szuka dziewczyny wyjątkowej. - stwierdziła zamyślona Trish.
- Okej. To jest za piękne, żeby było prawdziwe. Jaki jest haczyk? - spytałam podejrzliwie.
- Wieeeesz... - przedłużyła ten wyraz potwierdzając jednocześnie moje obawy. - Cole jest strasznie nieśmiały, bardziej niż ty. - wydusiła to z siebie czarnowłosa.
- Jej! To nic takiego! Da się to przeżyć... Ale tego, że on idzie w naszą stronę, to ja już nie przeżyje! - stwierdziłam próbując uciec, niestety było już za późno. De La Rosa przedstawiła nas sobie. O dziwo nie spinałam się przy nim. Z tego co zauważyłam on też czuł się przy mnie swobodnie. Trish i Diana poszły pochodzić po sklepach. Jestem pewna, że zrobiły to specjalnie, żebym została z Born'em sam na sam. Rozmowa z chłopakiem kleiła się. Tematy nam się nie kończyły.

#oczami Austina#
Poszliśmy z Dezem na siłownię w galerii. Przebraliśmy się i udaliśmy się na bieżnię.
- No Dez, o czym chciałeś pogadać? - spytałem.
- Mam dwie sprawy. Pierwsza to urodziny Pana Lestera. - powiedział.
- Myślę, że tym zajmiemy się z dziewczynami. Spotkamy się z nimi jutro i porozmawiamy na ten temat. A ta druga sprawa? - muszę przyznać, że ciekawiło mnie o co chodzi niebieskookiemu.
- Wakacyjny wyjazd. Pomyślałem, że moglibyśmy wyjechać gdzieś całą czwórką. - po raz pierwszy mój rudy przyjaciel wpadł na coś mądrego. Szok.
- Dobry pomysł. Pozostaje tylko gdzie i kiedy?
- Wiesz, myślałem nad tym i wpadł mi do głowy pewien pomysł. Domek letniskowy na plaży w Los Angeles. Pamiętasz? Jeździliśmy tam jak byliśmy mali. - powiedział Dezmond. Na samo wspomnienie tego domku uśmiechnąłem się. Uwielbiałem go!
- Jesteś genialny Dez! Chodźmy teraz popodnosić ciężarki. - rzuciłem propozycje, a mój towarzysz się zgodził. Spędziliśmy godzinę na ćwiczeniu i planowaniu wyjazdu. Wycieńczeni udaliśmy się do przebieralni. Gotowi ruszyliśmy w stronę wyjścia. Przechodziliśmy koło kawiarni. Nagle rudy przyjaciel odezwał się:
- Co powiesz na basen Aust... - nie dane mu było skończyć.
-Ej stary, czy to nie Ally siedzi tam przy stoliku i flirtuje z jakimś brunetem? - krzyknąłem.
- Nie chcę Ci nic mówić, ale twoja narzeczona za niedługo zerwie "zaręczyny". - parsknął Dez. Zaczęliśmy się śmiać.
- Teraz tak na poważnie, znasz go? Bo ja nie. Wydaje się być w porządku. Allyson wygląda na szczęśliwą. Ciesze się. - szepnąłem.
- Oj tak, jest zadowolona i nie, nie znam kolesia. - odpowiedział błękitnooki.
- Dobra, chodźmy na ten basen. - jak powiedziałem tak zrobiliśmy.

#oczami Ally#
Było już dość późno, pożegnałam się z Colem i wiecie co? Zaprosił mnie na randkę. Jupi! On jest taki słodki. Skradł me serce. Odszukałam Trish. Opowiedziałam jej wszystko i naładowane dobrą energią ruszyłyśmy w poszukiwaniu prezentu dla taty. Już po chwili znalazłam idealny podarunek. Kupiłam tatulkowi zawieszkę do kluczy - złoty akordeon oraz książkę z opisami najlepszych akordeonistów świata. Wróciłyśmy do domu i zaczęło się małe piżama-party. Tak minął mi dzień. Nie mogę się doczekać randki, którą mam w środę. Muszę opowiedzieć o wszystkim Austinowi. Kiedy skończyłam swoje rozmyślenia była 2:00 w nocy. W końcu szczęśliwa zasnęłam.

#oczami Austina#
Byliśmy na basenie. Dez wpadł na jakąś blondynkę. Pogadali trochę i wymienili się numerami. Kto wie? Może coś z tego będzie... Dziewczyna miała na imię Lisa. Muszę przyznać, że była urocza. Myślę, że pasuje do niebieskookiego. Później popływaliśmy, a potem udaliśmy się na moje lekcje tańca. Koło 20:00 wróciliśmy do mnie. Zrobiliśmy sobie maraton filmowy. Obejrzeliśmy wszystkie części "Pamiętnika Księżniczki". Zasnęliśmy dopiero koło 6:00. Nie mogliśmy doczekać się reakcji dziewczyn, kiedy powiemy im o wyjeździe do LA. To był udany męski dzień ;)

4 komentarze:

  1. Super rozdzial
    Czekam z niecierpliwoscia na next ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. *-* dodaj jak najszybciej następny rozdział

    OdpowiedzUsuń
  3. Mega <3
    Chce kolejny rozdzial;3 /Dusia. xd

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział bardzo fajny! :D Wszystkie części "Pamiętnika Księżniczki", dobre :dd

    OdpowiedzUsuń