czwartek, 27 marca 2014

XXI - Love is all around.

Rozdział dedykuję pewnemu wariatowi, który powinien odnaleźć w tym rozdziale cząstkę siebie :) Dla Matiego za rewolucje w moim życiu :) 




*Oczami Ally*                                    
                                              Watching every motion
In my foolish lover's game
On this endless ocean
Finally lovers know no shame

Turning and returning
To some secret place inside
Watching in slow motion
As you turn around and say:

Take my breatch away
Take my breath away

Watching I keep waiting
Still anticipating love
Never hesitating
To become the fated ones

Turning and returning
To some secret place to hide
Watching in slow motion
As you turn to me and say

My love
Take my breath away

W życiu nie powiedziałabym, że jestem w stanie pokonać schody w tak szybkim tempie. Już od korytarza Austin przyssał się do moich ust niczym pijawka rządna krwi. Po omacku znalazłam klamkę od drzwi do naszego pokoju i resztkami zdrowego rozsądku wepchałam nas do niego i zamknęłam drzwi na klucz. Siadam na kolanach Austina i zakładam nieśmiało niesforny kosmyk włosów za ucho. Austin patrzy głęboko w me oczy i delikatnie kładzie swoje ręce na moich biodrach. Chłopak zbliża swoją głowę tak, że jego oddech odbija się od moich ust.
- Kocham Cię. - szepcze. Opuszkami palców przejeżdżam po jego twarzy, a ustami muskam ucho. Przenoszę usta na jego wargi, a on wbija się w nie. Całuje namiętnie przelewając na mnie swoją miłość. Jego dłonie wędrują pod moje włosy, a po chwili swobodnie przemieszczają się po całych moich plecach. Nieśmiało rozwieram swoje usta, a Austin wkłada do nich język. Palcami wybijam rytm bicia jego serca. Lewa ręka blondyna obejmuje mój kark a prawa zjeżdża do pośladków i subtelnie je głaszcze i ściska. Odrywam się od jego ust. Po pomieszczeniu odbija się mój poszarpany oddech. Nagły przypływ odwagi sprawia, że popycham brązowookiego na pościel , a swoje nogi umieszczam po dwóch stronach jego ciała. Nachylam się nad nim. Moje włosy łaskoczą go, a usta błądzą po jego szyi. Moon całuje moje lewe ucho, a jego dłonie wędrują po mym ciele. Ściągam jego koszulkę i pocałunkami zjeżdżam na klatę. Na skórze chłopaka pojawia się gęsia skórka. Kiedy jestem w okolicach pępka, blondasek ujmuje moją twarz w dłonie i przybliża do swojej. Namiętnie łączy nasze wargi i języki. Pozbawia mnie mojej sukienki i opuszkami palców przejeżdża po moim prawie nagim ciele. Całuje moją szyję, przechodzi na ramiona i ściąga zębami ramiączka od biustonosza i atakuję pocałunkami moje ramiona. Przestaje trzeźwo myśleć i błądzę po oblamówce jego spodni. Dłonie Austina krążą wokół rozpięcia mego biustonosza, całuje me usta i powoli go rozpina. Bielizna odstaje od piersi, a chłopak dwoma palcami zdejmuje ją. Pozbywam go spodni i napieram swoim kroczem na jego. Austy opuszkami palców bada moje piersi. Jedną ręką kreśli wzorki na moich plecach, a drugą zakreśla kółka wokół moich sutków. Obsypuje cały mój dekolt pocałunkami. Moje skutki twardnieją a z lekko rozwartych ust wydobywają się jęki. Smukłe palce wkradają się pod oblamówkę bokserek chłopaka. Moon popycha mnie więc ląduję na łóżku. Moje ciało obsypywane jest pocałunkami. Blondyn zaczyna od nóg i pnie się w górę. Całuje okolice dolnej partii bielizny. Widać po nim, że jest już nieźle podniecony. Tracę nad sobą kontrolę. Staję się m okra. Moja klatka piersiowa unosi się i upada miarowo. Serce bije mi jak szalone. Pocieram nosem poliko chłopaka i zginam nogę w kolanie, tak że napięta na jego krocze. Ściągam jego bokserki. Ściskam jego przyrodzenie i przejeżdżam palcem wskazującym od podstawy w górę. Językiem gładzę dolną wargę Austina, który zabiera moje donie i splata je ze swoimi. Delikatnym ruchem głęboko we mnie wchodzi. Zaciska swoje ręce na moich, językiem masuje mój. Porusza rytmicznie biodrami. Po ciele rozchodzą się fale przyjemnych dreszczy. Cała płonę. Kolana stają się miękkie, a jęki uciekają w prost do jego ust. Uczucie mnie ogarniające jest nie do opisania. To staje się jak uzależnienie narkotykowe - chcesz więcej , więcej i więcej. Wypycham biodra szukając więcej kontaktu. Ręce umieszczam na jego ramionach. Mój ukochany pogłębia i przyspiesza swoje ruchy.  Idealnie wpasowujemy się w swoje ciała. Z jego  ust wydobywają się dźwięki rozkoszy. Całuje moją szyję i przenosi się do ucha. 
- Koch...och. Kocham...Cię. - ledwo wypowiada te słowa po czym przyspiesza. Przechodzą mnie fale rozkoszy. Oczy zamykają się, a usta otwierają szerzej. Wbijam paznokcie w jego plecy. Wiję się pod nim. Uczucie mnie ogarniające jest czymś niesamowitym. Jego przyjaciel wbija się we mnie głęboko. Łapczywie łapiemy powietrze. Jego usta napierają na moje... Jestem coraz bardziej przyciskana do łóżka. Wyginam plecy w łuk, pchnięcia drażnią mój najczulszy punkt. Boskie fale rozkoszy rozlewają się po moim ciele. Szczytujemy razem. Nasze ciała nieruchomieją. Moja ręka uderza w szafkę nocną  i zrzucam lampkę nocną. Roztrzaskuje się, ale my nic sobie z tego nie robimy. Próbujemy uregulować oddechy i opadamy na pościel. Przykrywamy się kołdrą i trwamy w ciszy.

#Oczami narratora#
- Co poszło? - wybuchnął śmiechem Anthony.
- A kto to wie. - rozbawiona Liby ledwo stała na nogach.
- Polewamy! - krzyknęli równocześnie Mike i Arthur. 
- WOJ BĘDĄ WNUKI HEJ! - Dasty zaśpiewał doprowadzając wszystkich do śmiechu.

#Oczami Austina*
                           Kiss me out of the bearded barley 
Nightly, beside the green, green grass 
Swing, swing, swing the spinning step 
You wear those shoes and I will wear that dress. 

Oh, kiss me beneath the milky twilight 
Lead me out on the moonlit floor 
Lift your open hand 
Strike up the band and make the fireflies dance 
Silver moon's sparkling 
So kiss me 

Kiss me down by the broken tree house 
Swing me upon its hanging tire 
Bring, bring, bring your flowered hat 
We'll take the trail marked on your father's map

Oh, kiss me beneath the milky twilight 
Lead me out on the moonlit floor 
Lift your open hand 
Strike up the band and make the fireflies dance 
Silver moon's sparkling 
So kiss me

- Kochanie...? - odezwała się Ally.
- Tak? - spytałem. 
- Dlaczego Ty i Louis się nie dogadujecie? - tego pytania obawiałem się najbardziej. Ale to kobieta mojego życia... Nie mogę mieć przed nią tajemnic. Westchnąłem.
- Louis miał wtedy 16 lat... ja 15. Kiedy mój kuzyn wracał w późnych godzinach do domu był świadkiem gwałtu na koleżance z klasy, w której był zakochany. Nikomu prócz mnie nie wyznał tego co widział, a i mnie zakazał mówić o tym komukolwiek. Ale ja nie mogłem tak tego zostawić. Pomagałem jej z całych sił. Miesiąc po tym zdarzeniu, kiedy zawitałem w jej drzwiach okazało się, że popełniła samobójstwo. Jak się potem okazało zostawiła list pożegnalny. Napisała w nim, że była w ciąży oraz, że mnie pokochała. Od tej pory, Lou zazdrości mi każdej dziewczyny i oskarża mnie o odbicie mu Blanki. Ja jestem zły o to, że nic z tym nie zrobił, że jej nie próbował ratować... Wiesz co jest najgorsze? To, że tym gwałcicielem był jego najlepszy przyjaciel...
- O Boże... Tak mi przykro Austin. Nie powinnam była pytać... - brunetka przytuliła się do mnie.
- Nie, jest okej. - odpowiedziałem i wtuliłem ją w  siebie jeszcze bardziej.
- A czy Ty ją... - ucięła nagle.
- Kochałem? - Ally kiwnęła głową. 
- Nie. - pocałowałem ją w czoło. Chwilę później już spała. Mam niesamowite szczęście, że pojawiła się w moim życiu. Tak łatwo jej nie wypuszczę... Już jutro czeka nas ważny krok  przód...

*Następny dzień*

Wigilia... Cudowny, magiczny dzień. Dla mnie miał podwójne znaczenie. Tak to dzisiaj mam zmienić swoje życie. To dzisiaj okaże się czy moje wybory są słuszne. Spojrzałem na słodko śpiącą obok mnie brunetkę i lekko się uśmiechnąłem. Ucałowałem ją w polik i wyszedłem z łóżka. Ubrałem się szybko i popędziłem na dół. Ku mojemu zdziwieniu nie zastałem nikogo w kuchni. Zabrałem zmiotkę  wróciłem do pokoju. Pozbierałem roztłuczoną lampkę i zszedłem na dół.
- Ola Boga. Co to się stało? - na schodach wpadłem na babcie.
- No potrzaskało się jakoś. - zawstydziłem się.
- Jakoś. - po domu rozbiegł się jej perlisty śmiech kobiety - Nie o tym mówię.
- To o czym? - zdziwiłem się.
- Masz dwie różne skarpetki, bokserki na spodniach i koszulkę na lewą stronę. Co z Tobą? - wybuchnęła śmiechem a ja spojrzałem w dół. O kurcze co za siara.
- Ja... kurcze. - odbiegłem do łazienki. Wróć. - Proszę babciu zrób coś z tym. - oddałem staruszce zmiotkę i wróciłem do łazienki. Przebrałem się i spojrzałem  lustro.
- Uspokój się. Raz, dwa trzy. Wdech. Raz, dwa, trzy. Wydech. Jesteś facet czy baba? - mówiłem do siebie. 
- Schizofrenik. Wyłaź! - krzyknął Lou. Opuściłem łazienkę i wszedłem na schody. Co jeśli się zbłaźnię? Co jeśli mnie wyśmieje? A jeśli tak się wystraszę, że nic nie powiem? Cała rodzina będzie mieć ze mnie ubaw. Świetnie.
- Auuuusttttiiiiiiiiiinnnnnnnn! - wydarła mi się mama do ucha.
- Czemu krzyczysz? - zapytałem lekko zirytowany.
- Wołam Cię od pięciu minut. Chcę przejść. Zejdź na Ziemię blondi. - zaśmiała się. Dobra trzeba się czymś zająć. Zrobię sobie herbatę! Co powinienem zrobić najpierw? Jak uczynić to chwilę wyjątkową? Kurcze myśl.
- Wystarczy. - odezwała się babcia.
- Co? - mało inteligentny ja.
- Słodzisz tą herbatę czwarty raz. - kobieta podeszła do mnie i dotknęła mojego czoła. - Gorączki nie masz. Nic nie rozumiem.

*Godzina 16* 


I feel it in my fingers 

I feel it in my toes 
Love is all around me 
And so the feeling grows 



It's written on the wind 
It's everywhere I go 
Oh yes it is … 
So if you really love me 
Come on and let it show 

Oh … 





Czułem, że moje serce wali tak szybko jak jeszcze nigdy. Ręce zaczęły się pocić, a oczy przebiegały nerwowo po wszystkich zebranych. Język kołkiem stanął mi w gardle. Nie umiałem wydusić z siebie żadnego słowa. Czułem na sobie świdrujące spojrzenia rodziców. Obawy rosły z minuty na minute coraz bardziej. Bałem się odpowiedzi, bałem się, że nie jest na to gotowa. Bałem się, że nie darzy mnie tak potężnym uczuciem jak ja ją. Gdyby nie fakt, że od tego zależy moje dalsze życie uciekłbym z płaczem jak mały zagubiony chłopczyk i przytulił się do mamy. Czy ktoś już kiedyś umarł podczas oświadczyn? Nie? To ja będę pierwszy. Klękam na jedno kolano, drżącą ręko wyciągam pudełeczko...
- Allyson Dawson, czy uczynisz mi ten zaszczyt i zostaniesz moją żoną? - wstrzymałem oddech. 











czwartek, 13 lutego 2014

XX - Rodzinka hazardzistów :)

Nagle usłyszałam chrząknięcie. Podniosłam wzrok i ujrzałam...


*oczami Ally*
- Cole? - zapytałam nie wierząc własnym oczom. Dyskretnie spojrzałam na Austina. Widziałam jak zaciska pięści, a w jego oczach pojawia się złość. Chcą go uspokoić delikatnie rozwijam jego dłoń i złączam z moją.
- Tak. Przepraszam za najście, ale drzwi były otwarte... - speszył się.

- Więc postanowiłeś sobie wejść bez pytania? - zakpił mój chłopak, za co oberwał łokciem w brzuch.
- Słuchajcie mam taką sprawę. - zaczął a ja nie ukrywałam  zmieszania. - Trish poprosiła mnie, abym towarzyszył jej na weselu Deza. Będzie Wam to przeszkadzać? - szczena mi opadła.
- Tak/Nie. - odpowiedzieliśmy równocześnie.
- Jak to tak/nie? - znowu mówiliśmy w tym samym czasie.
- Przepraszam, mogę go na chwilkę? - skierowałam swoje pytanie do bruneta, a ten pokiwał głową na tak. Kiedy byliśmy w kuchni odezwałam się:
- Ufasz mi? 
- Tak. - odpowiedział.
- No to w czym problem? On jest jej potrzebny. Nie pytaj. - machnęłam ręką.
- Eh, rozumiem. Boję się. Po prostu się boję, że znowu mi Ciebie zabierze. - przyznał to lekko speszony. Spuścił swój wzrok na buty. Moją twarz rozświetlił szeroki uśmiech.
- To dobrze, przynajmniej wiem, że mnie kochasz. - zaśmiałam się.
- Miałaś jakieś wątpliwości? - podniósł pytająco brew.
- Nie. Chodź tu, Ty mój mały zazdrośniku. - pociągnęłam go za koszulkę i pocałowałam. - A teraz wyjdziesz tam i będziesz miły, tak? - przerwałam na chwilę pocałunek. Kiedy nie uzyskałam odpowiedzi przyciągnęłam go do siebie jeszcze mocniej, trzymając jego koszulkę tak mocno, że ta zaczęła się unosić. - Tak? - ponowiłam pytanie.
- Tak. - usłyszałam stłumiony głos i głośny odgłos przełykania śliny. Chwilę później znajdowaliśmy się w pokoju.
- Spoko. Nam nie będzie przeszkadzać Twoja obecność, prawda? - spojrzałam na swojego chłopaka. Ten teatralnie przewrócił oczami i odpowiedział:
- Prawda. - Nawet się nie obejrzałam, a bruneta już z nami nie było. - To na czym skończyliśmy? - Austin uśmiechnął się szyderczo.
- Na tym, że za 2 godziny wyjeżdżamy i trzeba się przygotować bo czeka nas długa podróż. - pstryknęłam go w nos, wyminęłam go i kocimi ruchami udałam się w stronę schodów. Zaśmiałam się, kiedy usłyszałam jak blondasek przeklina pod nosem.
*Kilkanaście godzin później*
 - Kochanie pobudka, już jesteśmy. - poczułam lekkie szturchanie. Kiedy otworzyłam oczy oniemiałam. 
 
Dom był niesamowity!
- To tutaj mieszka Twoja babcia? - zapytałam dalej nie mogąc uwierzyć.
- Ta. - odpowiedział mi mało entuzjastycznie. - Jesteśmy pierwsi, reszta dojedzie wieczorem.
- Och. Okej. - nie uśmiechało mi się spędzać całego dnia z dziadkami Moon'a. Bałam się, że coś źle zrobię i mnie nie polubią. Kiedy weszłam do środka szczęka mi opadła. Przedsionek z choinką prezentował się cudownie. Do tego niósł ciepło rodzinne. 
- Babciu, dziadku, jesteśmy! - krzyknął mój chłopak, a w salonie pojawiła się para uroczych staruszków. 
- Kochanie! - starsza Pani rzuciła się na brązowookiego.
- A kimże jest ta śliczna, młoda dama? - zapytał jej mąż wskazując na mnie. Czułam jak się rumienię.
- Poznajcie Ally - moją dziewczynę. - przytulił mnie chcąc dodać mi otuchy.
- Bardzo miło mi Państwa poznać. - odparłam nieśmiało.
- To musi być coś poważnego skoro Cię tutaj przywiózł. Witaj w rodzinie skarbie. - powiedziała staruszka.
- I mów do nas babciu i dziadku, kruszynko. - dodał z tego co wiem Arthur. Już po chwili byłam w ich objęciach.
- Pokaże Ci resztę domu, a Ty Moniczko zanieś wasze walizki do pokoju nr. 3. -  myślałam, że pęknę ze śmiechu. Fajna ksywa. Wykorzystam ją kiedyś przeciwko niemu. 
- Długo jesteście razem? - zapytała kobieta pokazując mi niesamowity salon.
- Parą jesteśmy pół roku. Co dla mnie jest paradoksem. - odpowiedziałam.
- Nie rozumiem? - oł. Fajnie to musiał zabrzmieć sądząc po tonie głosu Pani Moon.
- Znamy się 10 lat. Przyjaźnimy od ośmiu. Żałuję, źe dopiero 8 miesięcy temu doszło do nas, że się kochamy. - wytłumaczyłam pośpiesznie.
- Och. A więc to Ty, jesteś to kasztanową wiewiórką, o której zawsze opowiadał mi Austi? - zaśmiała się. - Mówiłam, że się zakocha. Wygrałam zakład. - klasnęła w dłonie, a mi oczy wyszły na wierzch.
- Wiewiórka? Ja mu dam, raptem raz go ugryzłam jak byłam wściekła, że potrzaskał mi lusterko. - dołączyłam do niej. Akurat mijałyśmy ogromną jadalnie. 
Chwilę później wchodziłyśmy po pięknych schodach.
Kiedy dotarłyśmy do pokoju nr. 3 kobieta przytuliła mnie i powiedziała:
- To Wasz pokój. Rozejrzyj się, przebierz i mam nadzieję, że dołączysz do mnie w kuchni.
- Nasz? - zapytałam nie dowierzając.
- Oj Ally, nie mam 100 lat. - puściła mi oczko. - macie po 18 lat, po nowym roku już 19, jesteście dorośli.
- Dziękuję. - uśmiechnęłam się. - Pięknie urządziłaś dom i z chęcią pojawię się w kuchni. Monika odeszła, a ja wtargnęłam do pokoju. Jezu. Tak ślicznego pokoju nie widział jeszcze w swoim liczącym 18 lat życiu. 
- Skarbie zamknij buzię bo Ci mucha wleci. - zażartował Austin. Nic nie mówiąc wskoczyłam na niego i go pocałowałam.
- A to za co? - zapytał po skończonej czynności.
- Za to, że mnie tu przywiozłeś. Dom jest piękny, dziadkowie przemili. - uśmiechnęła się szeroko - A najlepsze jet to, że jestem tu z Tobą. - chłopak uśmiechnął się, po czym pociągnął mnie do drzwi, których wcześniej nie zauważyłam. Pomieszczeni okazało się niesamowitą łazienką. 
*Parę godzinę później*
Po godzinach spędzonych w kuchni z babcią blondyna mogę stwierdzić z ręką na sercu, że kocham tą kobietę. Co do dziadka, strasznie przypomina mi mojego chłopaka. Takie samo poczucie humoru, taka sama zdolność do rozwalania rzeczy, krótko mówiąc są jak dwie krople wody. Pół godziny temu nasze grono się powiększyło. Dotarli rodzice Austina, brat Mike'a (Anthony)  z żoną(Liby) i bliźniakami, którzy mają po roczek oraz siostra Moniki (Rose) z córką (Diana), jej mężem (Dasty) oraz wnuczętami - dziewczyną w wieku 19 lat(Jackie) i chłopakami w wieku 20 lat(Louis), 21(Olivier) i 23(Max). Wszyscy tutaj się tak kochają, żyją ze sobą w zgodzie. Jedyne co mi tu nie pasuje to ten 20 latek - Louis. Wydaje mi się, że on i Austin mają coś do siebie. W tym właśnie momencie kończymy kolację. 
- No to co? Idziemy do salonu na małe przedświąteczne śpiewanko? - zapytał Mike, a wszyscy przystali na tą propozycję bardzo chętnie. 
- To kto zaczyna? - zapytał Arthur.
- Może ja? - zapytał Austin. - Ally, to Twoja piosenka, zrobisz mi chórki? - zapytał, a ja odpowiedziałam mu uśmiechem. Za nim się obejrzałam dołączyło do nas kuzynostwo Austina.                  You make my heart beat 
Faster than you know 
When you meet me 
Underneath the mistletoe
 ' Cause all I want for Christmas
 Is a kiss Just a kiss 
One kiss from you Saint Nick, 
Mr Santa Claus You know my wishlist really isn't long 
All I want for Christmas 
Is a kiss Just a kiss
 One kiss from you 
Woah oh oh oh woah
Kiedy skończyliśmy cała starsza część rodziny biła nam brawo. Kiedy wstałam Austi pociągnął mnie za rękę. Przesunęliśmy się trochę. Kompletnie nie rozumiałam o co chodzi. Do czasu. Do czasu aż każdy obecny w tym pomieszczeniu podniósł wzrok na coś nad nami. Ja również to uczyniłam i co zobaczyłam? Jemiołę. Rozejrzałam się speszona po rodzinie mojego ukochanego szukając jakiegokolwiek ratunku.
- Całuj! Całuj! Całuj! - rozniosły się radosne okrzyki. No cóż jak mus to mus. Taki przyjemny mus. Zatonęliśmy w pocałunku, a po salonie rozniosły się brawa. Całowalibyśmy się tak pewnie bez końca, gdyby nie płacz dziecka. A dokładnie dwóch. Aly i Aj to naprawdę rozwrzeszczane bliźniaki. 
- Mogę ja? - zapytałam gdy Ellen wstawała by iść uspokoić swoje dzieci.
- Oczywiście, ale uważaj to nie jest proste zadanie.
- Austin, idź z nią! - pogonił blondynka Mike. Już po chwili byliśmy u dzeciaczków. Kocham takie małe szkraby, od zawsgze chciałam mieć piątkę, ale tata stwierdził, że zbankrutuje. Wzięłam Aly i podałam ją Moon'owi, a sama w objęcia porwałam Aj'ja. Usiadłam w bujanym fotelu i położyłam sobie dzieci na rękach. Zaczęłam się delikatnie bujać i podśpiewywać. Nie była to kołysanka ale bardzo spokojna piosenka. I left my heart... 
- Skąd Ty to znasz? - zapytał blondyn, gdy po 2 minutach dzieci już spały.
- Moja mama mi to śpiewała. - odpowiedziałam wkładając dzieci do łóżeczek.
#Tym czasem w salonie, oczami narratora#
- No żabusieczki dawać po 20 dolców. - zaśmiała się Monika.
- Skąd wiedziałaś, że będą razem. Miał 11 lat! - oburzał się Mike.
- Alee o co chodzi? - dopytywał się Louis.
- Kiedy Austin poznał Ally mówił o niej z taką fascynacją, że obstawialiśmy czy i kiedy będą razem. - wyjaśniła Mimi.
- Nie rozumiem jak ona chcę z nim być. - odezwał się zniesmaczony chłopak.
- Przestań. Zazdrościsz mu. - skarciła go siostra.
- No jest czego. - wtrącił się Max.
- Kto wie, może na ich ślubie zrozumiecie jak bardzo się kochają. - wtrącił Arthur.
- To brzmi jak zakładzik! - krzyknęli wszyscy jednocześnie.
#Oczami Austina#
- Pożegnajmy się i chodźmy na górę. - wysapałem do ucha Allyson. 
- Dobrze. - nie zdawała sobie sprawy co tam się będzie działo. Kiedy znaleźliśmy się w salonie zastaliśmy roześmianą rodzinkę.
- Wow. Jak Wam się udało ich tak szybko uspokoić? - zapytała Liby. 
- To wcale nie było takie trudne, oddałem je w ręce Ally, ona coś zaśpiewała i puf. - zaśmiałem się, a brunetka zmroziła mnie wzrokiem.
- Wspaniałymi rodzicami kiedyś będziecie. - powiedziała Karen za co dostała w bok z łokcia od mojej mamy. Okej, to było dziwne.
- Jesteśmy trochę zmęczeni więc pójdziemy już na górę. - objąłem dziewczynie w pasie. 
- Dobrze. Dobranoc kochani. - odpowiedzieli chórem.
#W salonie#
- Głosujemy! Łazienka czy pokój? - ogłosił Arthur.
- Pokój/Łazienka! - krzyknęli wszyscy na raz.
- Mamy 50/50. - oznajmił. I przyjął pieniądze.
- Rozwalą coś? - Max podniósł dwuznacznie brwi.
- Skarbie, ten chłopak ma naszą krew. Na pewno. - zaśmiała się Monika.

*************************
No cześć kochani! Przepraszam ogromnie za długą nieobecność, ale tak bywa. Brak czasu, nieraz brak chęci, najczęściej brak pomysłu. Postaram się żeby następny był szybciej. Mam nadzieję, że Wam się spodoba. Mi osobiście pasuję ;) Do napisania!