niedziela, 15 grudnia 2013

XIX - Magia nas otacza...

#Oczami Ally#
To już 20 grudnia... Ach jak ten czas leci. Wszyscy mamy skończone 18 lat, a lada miesiąc będzie nam szła 19-stka. Powoli wkraczamy w dorosłe życie. Kiedyś nie mogłam się doczekać, a teraz kiedy ten wiek już nadszedł boję się. Zapytacie czego, mianowicie tego, że nic już nie będzie takie samo. Może postaram się podsumować to co w ostatnich miesiącach się działo. Ja i Austin od 7 miesięcy jesteśmy razem, czego więcej mogę chcieć? Trish dalej samotna, zakochana po uszy w Dezie, a on? Mój rudowłosy przyjaciel od kilku miesięcy znów spotyka się z Lisą. Na suwa się pytanie - czemu? Odpowiedź raczej nikogo nie zdziwi - on i moja przyjaciółka są za bardzo dumni aby przyznać się do uczuć, którymi bez wątpienia się darzą. Dezmond jako facet z urażonym ego wybrał najgorszy z możliwych sposobów aby dopiec Patrici. Chyba liczył na to, że ta będzie zazdrosna i będzie o niego walczyć. Cóż nie do końca wyszło tak jak tego chciał. De La  Rosa po prostu to olała - przynajmniej  takie wrażenie ma niebieskooki. W realu wygląda to całkiem inaczej.
- Ally! Wychodź z tej łazienki, za pół godziny otwieramy Sonic Boom! - doszedł mnie głos mojego taty.
- Już idę! - odkrzyknęłam i dokonałam ostatnich poprawek w moim wyglądzie. Powolnym tanecznym krokiem zeszłam do kuchni, porwałam tosta i wybiegłam z domu. Czułam już magię świąt. Na ulicach pełno było choinek, ludzi biegających i robiących ostatnie świąteczne zakupy, a co najważniejsze wszędzie były świąteczne ozdoby. Czułam się świetnie. Nareszcie w moim życiu zapanował błogi spokój. Z wyśmienitym humorem otworzyłam sklep i stanęłam za ladą. Sklep wyglądał cudownie. Wszędzie porozwieszane były jemioły za co za pewne odpowiada mój tata ze swoim nowy ulubieńcem - Austinem. Właśnie kończyłam tekst piosenki, z której nawet byłam zadowolona.
Oh-oh Christmas is coming
Those elves and reindeer are running
And I just want you by my side

Santa is coming to town
And you're not gonna be around
The snow is bringing me down
'Cause tomorrow's gonna a big day-ay-ay
And you're worlds away-ay-ay
I'd give anything if we could sing
Fa la la la la la la la la la la la

Oh-oh Christmas is coming
Those elves and reindeer are running
And I just want you by my side
This year the season is crazy
Snow globe that somebody's shaken
But that's what makes it Christmas time

Presents under the tree
Could never mean as much to me
As you here, that's what I believe
That when I see Santa's sleigh-ay-ay
Headed this way-ay-ay
He's gonna hear my wishes and know I miss ya
Fa la la la la la la la la la la la

Oh-oh Christmas is coming
Those elves and reindeer are running
And I just want you by my side
This year the season is crazy
Snow globe that somebody's shaken
But that's what makes it Christmas time

Kończyłam ostatni wers kiedy coś, a raczej ktoś mi przeszkodził.

- Kto został śnieżynką? - przywitał mnie wesoły głos Traszki.
- Niech zgadnę, twój tata? - zaśmiałam się.
- Widzę, że ktoś tu dostał świątecznego fioła. - zmierzyła mnie podejrzliwie wzrokiem.
- HO HO HO, WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO Z OKAZJI ŚWIĄT BOŻEGO NARODZENIA! - do sklepu wparował Nelson przebrany za mikołaja.
- Nelson, ale ty wiesz, że święta są za pięć dni? - zapytałam.
- O zgooon! Wie Pani jak ciężko jest wcisnąć się w ten kostium? - spytał całkiem poważnie chłopak, a ja po prostu wybuchnęłam śmiechem.
- Okej? Ally chodź na chwilę. - Trish odciągnęła mnie na bok. - Co się dzieje?
- Nic. Mam dobry humor. - uśmiechnęłam się.
- A czym jest spowodowany? - nie dawała za wygraną.
- Ja i tata spędzamy święta z rodziną Moon'ów. Jedziemy do Hollywood. Poznam jego chrzestnego, dziadków... - powiedziałam już nieco zdenerwowana.
- Jej, gratuluje! Stresujesz się? - wow, ona to wie jak człowiekowi przypomnieć o tych złych stronach.
- Dzisiaj nie, dzisiaj się ciesze. Stresować się będę od jutra. - odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
- Skarbie ty już się stresuje dlatego głupiejesz... - Trish klepnęła mnie w pośladek.
- Ej! Ręce przy sobie, to moja dziewczyna! - do sklepu wtargnął mój blondasek.
- A moja córka! - nie wiadomo skąd pojawił się tata i przybił piątkę z Austinem.
- Wszyscy są, już czuję to magię... - chichrałam się pod nosem jak jakieś norki.
- Coś ty jej zrobił? - zapytali razem Lester i Patricia.
- Prawie wszyscy... O mnie zapomnieliście? - zza moich pleców wyłonił się Dezmond.Nie był sam - towarzyszyła mu Lisa.
- Nie skądże. - syknęła hiszpanka.
- Słuchajcie chcemy Wam coś powiedzieć. - wtrąciła się dziewczyna.
- Pobieramy się! - krzyknęli razem, jedyne co pamiętam to zdziwioną minę taty, łzy przyjaciółki, Moona, który wyglądał jakby zobaczył ducha, a później jak do mnie podbiegł i łapał. ZEMDLAŁAM! 
~***~
I gave you my heart 
But the very next day 
you gave it away (you gave it away)
This year 
To save me from tears 
I'll give it to someone special (special)

Once bitten and twice shy 
I keep my distance 
But you still catch my eye 
Tell me baby 
Do you recognize me? 
Well 
It's been a year 
It doesn't surprise me 

(Happy Christmas) 

I wrapped it up and sent it 
With a note saying "I love you" 
I meant it 
Now I know what a fool I've been 
But if you kissed me now 
I know you'd fool me again 

Last Christmas 
I gave you my heart 
But the very next day 
you gave it away (you gave it away)
This year 
To save me from tears 
I'll give it to someone special (special)


Siedziałam właśnie w salonie i ubierałam choinkę. Zawsze widziałam w tym coś wyjątkowego. Jestem jedną z tych osób, które ubóstwiają święta. W tle leciała jedna z moich ulubionych piosenek świątecznych, nie byłam świadoma, że podśpiewuje słowa, które jakimś sposobem wryły mi się w pamięć. Byłam wyjątkowo zadowolona z uzyskanego efektu.
Klęczałam właśnie dokonując ostatnich poprawek, kiedy poczułam ciepły oddech na mojej szyi i usłyszałam słowa skierowane szeptem do mojego ucha.
- All I want for Christmas is you... - sekundę później czułam usta blondyna na moim policzku. Nim się obejrzałam stałam przyparta do ściany. Brązowooki zasypywał mnie burzą pocałunków.
- Wiesz jakie jest moje marzenie? - zapytał nagle.
- Nie, oświecisz mnie? Kariera na miarę Justina Biebera, willa? - zapytałam.
- Ech, nie. Wyobraź to sobie:
Brunetka stoi w prześlicznej białej sukni, za nią stoi jej tata.
 Delikatnie obejmuje ją w tali. 
Chwile potem pojawia się czarnowłosa dziewczyna i zawiadamia, że już czas.
Po kościele rozbrzmiewa delikatny dźwięk pianina i skrzypiec.
Dziewczyna w towarzystwie ojca kroczy przez kościół.
Przed nią idzie rząd druhen wraz z drużbami.
Oczy wszystkich w kościele skierowane są na nią,
ona natomiast widzi tylko jedną osobę.
Przy ołtarzu stoi ten jedyny. 
Przystojny blondyn, o dobrze zbudowanej sylwetce przygląda się jej.
Uśmiech nie schodzi mu z twarzy,
W oczach można zauważyć zachwyt, radość i miłość.
Już po chwili para staje koło siebie i mówi sobie sakramentalne "tak".
Wesele jest udane. Wszyscy świetnie się bawią. Jedyne co zastanawia blondyna,
to to, czemu jego już żona nie wypija ani grama alkoholu.
Zdziwiony ciągnie brunetkę na zewnątrz.
Pyta się co się dzieje. Brązowooka delikatnym gestem sięga po rękę blondyna.
Ten zdziwiony, kieruje na nią pytające spojrzenie.
Już po chwili ręka chłopaka ląduje na brzuch towarzyszki.
Ta delikatnie się uśmiecha. Nic więcej nie trzeba. On zrozumiał. 
Już po chwili opadł na kolana i ucałował brzuch kobiety.
Resztę wesela spędzili w jeszcze większym szczęściu. Około czwartej nad ranem
zatroskany przyszły tatuś, stwierdził, że czas już spać. Ostatnią rzeczą kończącą ten idealny dzień było wypowiedziane do rodziców zdanie: "GRATULUJE BĘDZIECIE DZIADKAMI."
- Ty na prawdę tego chcesz? - zapytałam, ze łzami w oczach.
- Jak niczego innego na świecie. - odpowiedział Moon. Już po chwili zaczęliśmy się namiętnie całować. Wszystko było takie perfekcyjne, Chłopak z jedną ręką pod moją koszulką zaczął całować linię mojej żuchwy. Chwilę później przeszedł na szyje. Nagle usłyszałam chrząknięcie. Podniosłam wzrok i ujrzałam...

poniedziałek, 11 listopada 2013

XVIII - Sztuką jest człowiekowi nie tylko wybaczyć ale i w jego oczach szczerość zobaczyć.

#Oczami Ally#

Był wieczór. Na dworze, panował półmrok. Na niebie zaczęły pojawiać się gwiazdy, a tuż nade mną widniał piękny pełny księżyc. To on rozświetlał ulice Miami. Mimo późnej pory było całkiem ciepło, to też nie przejmowałam się tym iż siedzę w piżamie. Podmuchy wiatru pieściły delikatnie moją odkrytą skórę sprawiając, że skóra pokrywała się gęsią skórką. Nie licząc moich uczuć to był na prawdę przyjemnie spędzony czas. Włączyłam radio i słuchałam tak nie lubianych przez młodzież starych piosenek. Może to dziwne, ale to właśnie one przekazywały najlepiej uczucia. To jedna z tych rzeczy, które łączą mnie z  Austinem - miłość do starych piosenek. Samo wspomnienie o nim sprawia, że chce mi się płakać. Dzisiaj mija dokładnie miesiąc od jego wyjazdu... A ja? Ja siedzę ze łzami w oczach słuchając piosenki Jennifer Rush - "The Power Of Love". Powoli zaczęłam podśpiewywać te tak piękne i prawdziwe słowa:

Szepty nad ranem
kochanków śpiących w objęciach
przetaczają się teraz jak grom,
gdy patrzę w twoje oczy.
Przyciskam się do twojego ciała
i czuję każdy ruch, który wykonujesz.
Twój głos jest ciepły i delikatny.
Jest to miłość, której nie mogłabym odrzucić.

Ponieważ jestem twoją kobietą
a ty jesteś moim mężczyzną,
zawsze, kiedy wyciągniesz do mnie rękę,
uczynię wszystko, co będę mogła.

Ponieważ może się zdarzyć.
Wydaje się, że jestem daleko
Ale nigdy nie zastanawiam się gdzie jestem
Bo zawsze jestem po twojej stronie

Ponieważ jestem twoją kobietą
a ty jesteś moim mężczyzną,
zawsze, kiedy wyciągniesz do mnie rękę,
uczynię wszystko, co będę mogła.
Dążymy do czegoś,
dokądś, gdzie nigdy nie byłam.
Czasem się tego boję,
ale jestem gotowa poznawać siłę miłości.

Odgłos bicia twojego serca
nagle czyni to jasnym. 
Uczucie, że mogę tego nie kontynuować,
jest odległe o lata świetlne.

Kiedy lekko kołysałam się w rytm muzyki spostrzegłam, że na niebie pojawiają się punkciki, które powoli opadają w dół tworząc piękny widok. Spadające gwiazdy... Czas wypowiedzieć życzenie...
- Chciałabym żeby tu był... - powiedziałam cicho.
- Uważaj czego sobie życzysz. - usłyszałam dobrze znany mi głos. Pospiesznie przetarłam sobie oczy i zobaczyłam go. Stał oparty o futrynę. W rękach trzymał ogromny bukiet czerwonych róż. Przetarłam oczy by upewnić się, że nic mi się nie przewidziało. Łzy cisnęły mi się do oczu. Niby byłam wściekła, że wyjechał ale tak bardzo mi go brakowało. Tak bardzo tęskniłam. Nic nie mówiąc wróciłam na balkon. Oparłam się o barierkę zalewając się słonymi kroplami lecącymi z moich brązowych oczu. Nagle poczułam ręce oplatające moją talie. Tors Austina przyległ do mich pleców, głowa spoczęła na moim ramieniu, a do mojego nosa dotarł zapach jego boskich perfum. Odwróciłam się do niego przodem. Widziałam w jego oczach żal, smutek, złość, niepewność, bezradność i... tęsknotę. Wtuliłam w niego głowę. Mój "spokój" nie trwał jednak długo. Zaczęłam walić pięściami po jego klacie i histerycznie krzyczeć, coś typu "Twoje ego jest tak wielkie, że nie pomyślałeś o mnie i wyjechałeś!?". Chłopak dalej się nie odzywając podniósł mnie jedną ręką,  a drugą zagarnął kwiaty. Posadził mnie na łóżku i klęknął na wprost. 
- Pierwsza jest za to, że jestem idiotą. - powiedział i rzucił jedną róże przede mnie. - Druga jest za to, że Cię zostawiłem. - ponowił ruch i tak robił z każdą kolejną - Trzecia za to, że Cię zraniłem. Czwarta za brak pożegnania. Piąta za tęsknotę. Szósta, siódma, ósma, dziewiąta i dziesiąta za każdą wylaną przez Ciebie łzę. Kolejne dziesięć za każdą Twoją myśl, że już Cię nie kocham i nie jesteś dla mnie ważna. Kolejne dziesięć za sytuacje, w których się bałaś. Trzydziesta pierwsza za to, że nie zadzwoniłem. Trzydziesta druga za to, że nie rzuciłem wszystkiego i nie przyjechałem kiedy dowiedziałem się w jakim stanie jesteś. Trzydziesta trzecia za ten stan. Kolejnych siedem za to, że nic wcześniej nie powiedziałem. Następnych dwadzieścia jest za ból, który przeżywałaś. Ta pięćdziesiątka to przeprosiny, druga to podziękowania. Za to jak cudowna jesteś. Za każdy Twój uśmiech. Za Twój śliczny głos, talent. Za to, że zawsze byłaś. Za to, że odmieniłaś moje życie... Za to, że mnie pokochałaś. To sto jeden róż. - powiedział i spuścił głowę. Widziałam, że ma coś w rękach za plecami... Nagle mnie olśniło.
- 101? Wymieniłeś tylko 100... - upomniałam się. A on rzucił na stos walających się po podłodze żywych róż jedną sztuczną... Nic nie rozumiejąc spojrzałam na niego.
- Kiedy ostatni płatek z tych róż opadnie... Moja miłość do Ciebie się skończy. - wyszeptał i zamierzał wstać. Mówię zamierzał... Nie pozwoliłam mu na to. Ze łzami, teraz już wzruszenia rzuciłam się na niego. Pocałowałam o namiętnie w usta i przewróciliśmy się na dywan... Tak mi tego brakowało...
- Nigdy więcej mnie nie zostawiaj... - wyszeptałam i wtuliłam się w niego jak misia.
- Nie mam zamiaru. - powiedział i pocałował mnie. Leżeliśmy tak w swoich objęciach napawając się ciszą i tą piękną nocą. Miałam nadzieje, że zawsze już tak będzie. Ja i on. Mimo, że mamy dopiero po 18 lat, ja już wiem, że on jest tym jedynym.
- Dlaczego się ze mną nie pożegnałeś? - zapytałam nagle.
- A dałabyś radę patrzeć jak serce ukochanego, które za razem jest Twoim sercem łamie się? -spytał bawiąc się moimi włosami.
- No nie... - speszyłam się myśląc o nim.
- Ja też nie dałem rady... Myślałem, że tak będzie nam lżej... Ale się pomyliłem. - pocałował mnie w czoło. Nic już nie mówiąc przymknęłam oczy. Austin podniósł mnie z ziemi i delikatnie położył na łóżku. Nie musiałam mu mówić, że chcę żeby został. Sam dobrze to wiedział. Położył się koło mnie, a ja ułożyłam na jego torsie głowę. Traktowałam go jak najlepszą poduszkę na świecie. Nie wiem ile tak leżeliśmy, ale w końcu odpłynęłam...


*Następny dzień*

- Wstajemy kochanie... - czułam coś aksamitnego na odkrytej części moich pleców. Otworzyłam oczy i ujrzałam Moona z różą w ręku. Pocałowałam go. Tak jakoś się stało, że znalazłam się pod nim. Brązowooki gładził moje udo. Jego ręką jechała coraz wyżej. Sytuacja robiła się gorąca. Niestety ktoś nam przerwał... A była to Patricia. Co mnie zdziwiło płakała. Odchrząknęłam na mojego blondaska, a on zrobił nie zadowoloną minę.
- Co się stało Trish? - zapytał zdziwiony. Hiszpanka nawet nie drgnęła. Nic nie mówiąc podeszłam do niej i zaczęłam ją uspakajać. Nic to nie pomagało. Mocno ją przytuliłam ją i delikatnie kołysałam. Blondyn nie wiedział co ma robić. Oboje nie mieliśmy pojęcia o co chodzi. Ni stąd ni zowąd pojawił się rozpromieniony Dez i rozjaśnił nam całą sytuację...
- Żenię się!

wtorek, 22 października 2013

XVII - Przepraszam wydaje się być najcięższym ze słów...

#Oczami Austina# <wieczór>


Co mam zrobić, abyś mnie pokochała?
Co mam zrobić, aby Ci na mnie zależało?
Co zrobić, gdy porazi mnie piorun,
I zbudzę się, by zobaczyć, że Ciebie tu nie ma?
Co zrobić, abyś mnie zechciała?
Co mam zrobić, abyś mnie wysłuchała?
Co mam powiedzieć, kiedy wszystko się skończy?
Przepraszam wydaje się być najtrudniejszym słowem.
To smutna, tak smutna...
To smutna, smutna sytuacja....
I staje się coraz bardziej absurdalna...
To smutne, tak smutne....
Dlaczego nie możemy tego przedyskutować?
Och dla mnie...
Przepraszam wydaje się być najtrudniejszym słowem.
Co mam zrobić, abyś mnie pokochała?
Co mam zrobić, abyś mnie wysłuchała?
Co zrobić, gdy porazi mnie świt?
Co mam zrobić?
Co mam zrobić? 
Kiedy przepraszam wydaje się być najtrudniejszym słowem...

Te słowa przyszły do mnie w samolocie, nagrałem tą piosenkę, a kiedy wylądowałem wysłałem ją do Miami. Tęsknie za nią... Boję się... Tak ja Austin Moon się boję... Czego? Tego, że ona mi nie wybaczy i już na zawsze ją stracę. Mimo wszystko myślę, że ona zapomni i będzie silna. Tak! Ona da radą, ból z czasem zniknie, a na jego miejsce wstąpi nienawiść. Dla niej dobrze, dla mnie źle. Już od dwóch tygodni jestem w L.A. Niesamowite miasto, a życie tutaj jest świetne! Wciąż nie wiem co wybiorę. Tutaj wszystko wydaje się lepsze, spełniam marzenia, mam wrażenie, że cały świat jest mój... Ale czymże są marzenia bez przyjaciół, a świat bez miłości? Niczym. Dzień w dzień siedzę wieczorami i gadam z Trish i Dezem. Oni mi wybaczyli. Tylko brunetka, za której wyglądem tak tęsknie wychodzi w momencie kiedy dzwonie. Patricia zapewnia mnie, że jest lepiej, za to zachowanie Deza świadczy o czymś innym. Swoją drogą ta dwójka ma się ku sobie, ale z tego co słyszałem to nie są razem... Ba! Dezmond, któremu zbliżają się 20 urodziny wrócił do Lisy i z tego co słyszałem ma zamiar się jej oświadczyć... Patrzcie co strach może zrobić z człowiekiem. Tu nasuwa się kolejne pytanie... Czemu nie jestem z tego powodu smutny i czemu nie interweniuję... Hmm... Jeśli De La Rosa i rudzielec są sobie pisani, to będą razem. Nic nie dzieje się bez powodu. No bo niby po co mam im mówić co mają robić?


#Oczami Ally#
...zobaczyłam wybite okno, kamień na podłodze, a przy nim jakieś pudełko. Otworzyłam je, a w nim ujrzałam płytę. Szybko włożyłam ją do odtwarzacza. Z głośników wydobyła się jedna z najpiękniejszych melodii świata, a zaraz później dołączył dobrze znany mi głos... Austin. Łzy znowu poleciały mi z oczu. Przerwało mi pukanie do drzwi. Chwilę później stał koło mnie tata. Delikatnie mnie objął i zaczął kołysać w rytm muzyki. 
- Kocha... Kocha... Kocha... Wróci. - powiedział cicho.
- Kocha to nie odejdzie... - wykazałam się mądrością.
- Skarbie nic nie wiesz o miłości jaką siebie darzycie. Wy będziecie razem. - wyszeptał i zabrał się za zbieranie szkła, które wcześniej robiło za moje okno. Ja zaczęłam mu pomagać, ale jak to ja zraniłam się. Tata szybko pobiegł po apteczkę i zaczął opatrywać ranę. Jeśli mam być szczera to uczucie podobało mi się. I nagle zrozumiałam dlaczego tak wiele ludzi się tnie - ból fizyczny jest lepszy od psychicznego. Rozchodzący się po ciele paraliż był lepszy od tego co działo się w głowie. Utracona miłość... To to czego zawsze bałam się najbardziej, a co się zdarzyło. To dziwne jak ktoś kto ma wszystko w jeden dzień może to stracić. Najgorsza jest ta bezsilność. To uczucie oszukiwania samej siebie - wmawiasz sobie, że nie kochasz, że Cię to nie obchodzi, nie boli, a w rzeczywistości  jest na odwrót. Nie potrafisz o nim nie myśleć, a jednocześnie tego nie chcesz. Chcesz nie kochać, a nie potrafisz. Łudzisz się, że zapomnisz, ale to nie jest możliwe. Ewentualnie możesz nauczyć się z tym żyć, ale to też nie jest proste i na pewno nie dasz rady tego zrobić tego z dnia na dzień, potrzebujesz tygodni, miesięcy, a nawet lat. Niestety zdarzają się przypadki, ludzie którzy nie zapominają do końca życia - i taka będę ja. Pytanie czy dam radę tak żyć i czy w ogóle dam. Więc postawie takie pytanie: ile jeszcze z tym wytrzymam?

<Tydzień później>  (Czytajcie przy tym)
#Oczami Ally#

- Biorę długi prysznic żeby zmyć jego dotyk, ale to na nic...  - wychlipałam.
- Nie rozumiem. - stwierdził Dez.
- Każdego wieczora , kiedy kładę się spać, czuję jego ciepłe, aksamitne dłonie na swoim ciele. Tego nie da się zapomnieć. Moja skóra pokrywa się gęsią skórką, a ja przypominam sobie każdy pocałunek, każde spotkanie jego ust z moją szyją. Po chwili przechodzi, ale tylko na chwilę.  Co noc o 2 budzę się spanikowana, bo nie ma go obok. Nie mogę zatonąć w jego oczach, a najgorsza jest świadomość. że jutro nie będzie lepiej, że znów go przy mnie zabraknie... Jak żyć ze świadomością, że on jest, oddycha, jego serce bije, ale nie dla mnie i nie przy mnie? - i w tym momencie z oczu popłynęły mi łzy. Dezmond nic nie powiedział. Pogrzebał w telefonie, a potem mnie przytulił.


#Oczami Austina#
Każdy popełnia błędy Austin... Ważne jest by w porę je dostrzec i naprawić... Co jeśli stracisz coś lub kogoś, kto był dla Ciebie wszystkim? Czy nie będzie Ci żal, że zawaliłeś i utraciłeś swoje serce? Jak wypełnisz tę pustkę? Czy jesteś pewien, że tym czego w życiu chcesz i pragniesz są sława i pieniądze? Kiedyś to co liczyło się dla Ciebie była prawdziwa miłość i rodzina. No powiedz... Czy nie widzisz tego? Ty idący przez park prowadzący wózek, a w nim małą blondyneczkę o brązowych oczach. Mimo, że wszyscy mówią Ci, że jest podobna do Ciebie, Ty widzisz w niej jej mamę - Ally. Allyson Moon, dwudziestojednoletnia brunetka z obrączką na palcu, najwspanialszym mężu na świecie i pięknej córeczce, za która tak szaleje tatuś... Wyobraź to sobie. Czym w porównaniu z tym są dobra materialne? A wiesz co mnie wkurza? To, że jeśli zaraz nic nie zrobisz, zobaczysz to - ale to nie Ty będziesz tym szczęściarzem! - taki o to monolog właśnie wygłosiła mi moja mama za nim się rozłączyła. Siedziałem właśnie przed biurem Jimmy'ego Starra. Miałem bowiem przed sobą ważną decyzje do podjęcia. Podpisać kontrakt, czy nie? Byłem rozdarty. Sprawy sercowe mają się najgorzej. "Zapomnieć Ciebie" -  jedna piosenka, a wywołała najwięcej wątpliwości. Nagle dostałem sms'a od Deza. "Stary nagrałem tu tylko kawałek tego co się dzieje. Ty już ją straciłeś... Jeszcze moment, a stracimy ją wszyscy. Rób co chcesz, ale można to uratować... Można uratować Ciebie, ją... WAS!" Z tego opisu zrozumiałem kilka rzeczy:
1. Wreszcie zobaczę i usłyszę Ally.
2. Coś jest nie tak.
3. Mam wracać i odzyskać miłość.
Nie miałem dużo czasu, więc włączyłem filmik. Tak jak się spodziewałem zobaczyłem Dawson. Jednak brunetka nie była taka sama. Wyglądała jakby coś w niej umarło. Prawie płakałem uświadamiając sobie w jakim jest stanie i co mówi. To oznaczało tylko jedno, ona dalej mnie kocha...
- Austin Moon! - zawołała sekretarka Starra. Wszedłem do gabinetu.
- Dzień dobry Jimmy! - powiedziałem poważnie.
- Witaj młody! To co podpisujemy? - spytał ucieszony. Mi natomiast po głowie przeszły słowa: "Jak żyć ze świadomością, że on jest, oddycha, jego serce bije, ale nie dla mnie i nie przy mnie?" 
- Nie. - zdecydowałem pewnie.
- C-co? - zapytał zdziwiony.
- N.I.E! - przeliterowałem poirytowany.
- Ale czemu? - czarnoskóry nie ukrywał żalu.
- Temu. - puściłem nagranie na wielkim ekranie.
- Rezygnujesz z takiej szansy dla zwykłej dziewczyny? Przecież możesz mieć ich po tond. - wskazał na czoło z niedowierzaniem.
- Mogę, ale nie chcę. Ja pragnę tylko jej.To nie jest zwykła dziewczyna!To miłość mojego życia! - krzyknąłem i wybiegłem z biura jak torpeda. Wpadłem do hotelu, szybko się spakowałem i pognałem na lotnisko. Całą drogę myślałem jak mogłem być takim baranem i zostawić to co jest cenniejsze od złota - tą jedyną. Myśląc o tym wpadłem na pewien plan...

**************************************
Krótki, beznadziejny ale jest... Przepraszam za to, że czekaliście :<
Pozdrawiam Bella

poniedziałek, 14 października 2013

Kocham Ws i wierzę, że damy radę - kolejna akcja tuż tuż!

" W środę (16.10) o godzinie 18.00 na twitterze odbędzie się akacja #R5ComeToPoland. Musimy się sprężać, bo 23 października mają być wybrane państwa do trasy koncertowej w przyszłym roku, a my MUSIMY być wśród nich! Proszę, zachęcacie innych do tego spamu, podawajcie dalej, piszcie o tej akcji na tt albo blogach, SPAMUJCIE. Akcja musi się udać, to jest nasza szansa! Do dzieła! Liczę na was #R5family !"

niedziela, 6 października 2013

XVI - Zapomnieć Ciebie...

CDN:

Miałam zamiar wybiec z domu ale poczułam, że ktoś chwyta mnie za rękę. Odwróciłam się i zobaczyłam Mimi. Kobieta widząc mój stan mocno mnie przytuliła. Trochę mi to pomogło, nie powiem. Chcąc czy nie chcąc wybiegłam z domu nie zważając na to jak wyglądam. Łzy nadal leciały mi z oczu. Czułam się jak tania szmata. Myślałam, że już teraz będę szczęśliwa, że los wreszcie się do mnie uśmiechnął... Widać życie wybrało mnie na swoją ofiarę. Czy zawsze kiedy czuję, że wszystko się nareszcie układa i mogę być spokojna na mojej drodze musi pojawiać się kolejna przeszkoda? Chyba tak. Nie przejmując się autami i przechodniami biegłam co sił w nogach nawet nie wiem gdzie. Nagle na kogoś wpadłam.
- Przeprzeprasz...am - wychlipałam nie podnosząc wzroku z ziemi, chciałam odejść, ale usłyszałam:
- Ally... Boże. Czyli już wiesz? - zapytał tak dobrze znany mi głos. Obróciłam się i moim oczom ukazała się Trish.
- Mogłam się spodziewać, że wiedziałaś. Jak mogliście to ukrywać? Na razie lepiej będzie jak przestaniemy się widywać. - wyszeptałam z wielką goryczą w domu. Nie czekając na odpowiedź odbiegłam. Jakimś cudem dotarłam do domu i rzuciłam się na łóżko.

#Oczami Deza#
Siedziałem spokojnie w pokoju ubolewając nad sprawą moich przyjaciół i zastanawiałem się czy ta historia ma szanse na szczęśliwe zakończenie, kiedy dostałem sms'a od Patrici: "Mała się dowiedziała... Nie jest z nią dobrze, a właściwie jest w fatalnym stanie... Nie chce nas na razie widzieć - wie, że wiedzieliśmy... Zrób coś - boję się o nią...". Ja również się wystraszyłem. Nie myśląc za wiele chwyciłem swoją torbę i ruszyłem w stronę domu brunetki. Po drodze spotkałem dwójkę dzieci, blondynkę i bruneta. Para 6-latków trzymała się za ręce. Wyciągnąłem z torby kamerę i nakręciłem ten słodki widok. W pewnym momencie dziewczynka pocałowała polik chłopaka. Zastanawiałam się co oni robią tu sami. Długo na odpowiedź nie czekałem. Do chłopczyka podbiegła szczupła brunetka, a do blondyneczki umięśniony facet. Rodzice zgub spojrzeli sobie w oczy i każdy poszedł w inną stronę. Dzieci obejrzały się za siebie i posłały sobie urocze uśmiechy... Tą zacną scenę przerwał mój telefon. Na wyświetlaczu widniał napisz "Blondyneczka". Chwilę zastanawiałem się czy odebrać, ale ostatecznie nacisnąłem zieloną słuchawkę.
+- No cześć Dez. - przywitał się ponuro Austin.
- Cześć. - odpowiedziałem sucho.
- Jak ona się trzyma? - zapytał.
- A jak myślisz? 
- Aż tak źle? 
- Nie. Jest tragicznie... Boję się, że coś sobie zrobi. Właśnie do nie idę. - odpowiedziałem złowrogim tonem głosu.
- Proszę Cię, opiekuj się nią. Dzwoniła mama... Zwyzywała mnie od dupków... 
- No i dobrze... Jeśli coś jej się stanie...
- Nie kończ! - przerwał mi - Wiem moja wina... Uwierz mi... Nie miałem innego wyjścia... 
- Zawsze są dwa wyjścia lub więcej...+ - rozłączyłem się. Stałem przed drzwiami domu Dawson. Zapukałem ale nie otrzymałem odpowiedzi. Drzwi były otwarte. Skierowałem się do pokoju przyjaciółki. Siedziała przy pianinie - komponowała. Wyglądała jak wrak człowieka. Jej twarz była blada, policzki czerwone od płaczu... Po nich spadały czarne od tuszu do rzęs łzy. Oczy nie były już brązowe i pełne życia tylko puste, a pod nimi znajdowały się szare wory. Całości dopełniał czerwony jak burak nos, który zapewne podrażniły chusteczki i katar oraz sine usta. Dziewczyna, która zawsze była optymistyczna zmieniła się w osobę tak ponurą, że kłapouchy przy niej to krejzol. Allyson przypominająca motyla, teraz zmieniła się w muchę... Przyglądałem się jej chwilę, do póki nie usłyszałem świetnej melodii. Wyjąłem moją kamerę i zacząłem nagrywać. Brązowooka zaśpiewała tą piosenkę. Dokładnie analizowałem tekst:

Posłuchaj proszę mnie 
chcę ci powiedzieć 
chociaż nie mogę znaleźć słów 
i nie uśmiechaj się 
gdy chcę ci powiedzieć 
że najtrudniej zapomnieć mi radość twoich ust 
to nie ważne kim ty 
jesteś czy będziesz 
nie ważne kim ja 
jestem dziś 
nie znał mnie nikt 
tak dobrze jak ty 
nikt tak jak ty 
nie ufał mi 

Zapomnieć Ciebie to jak przestać żyć 
Zapomnieć Ciebie znaczy nie mieć nic 
tylko tych parę słów 
chciałam dziś powiedzieć Ci 
chciałam byś wiedział 
wybacz mi 

Zamykam w oczach łzy 
gdy o tym myślę 
dobrze że nie zobaczysz ich 
pamiętam każdy dzień 
nie dam go nikomu 
choć wyszedłeś na zawsze to zostawiłeś wszystko 
myślałam że tak 
musiało się stać 
myślałam że 
pamięć to grzech 
dzisiaj już wiem 
że bez twoich łez 
nie mogła bym 
już zakochać się 

Zapomnieć Ciebie... 

Do Ciebie dziś 
uśmiecham się 
to Ty tak nauczyłeś kochać mnie 
ja wiem 

Zapomnieć Ciebie...

Zaniemówiłem. Nigdy nie słyszałem Ally. Byłem pod niesamowitym wrażeniem jej pięknego głosu. Bez wątpienia ta piosenka odzwierciedla jej uczucia. Najlepsza piosenka jaką znam! Nie wiem czy mój przyjaciel był świadomy tego, że wyjdzie przeciwnie do jego oczekiwań. Szczerze mówiąc też nie byłbym wstanie znieść widoku łez ukochanej i nie byłbym wstanie się żegnać, ale to zachowanie było egoistyczne. Dziewczyna i tak cierpi i to jeszcze bardziej.
- Dez... Co Ty ty robisz? - spytała nagle Dawson.
- Sprawdzam czy wszystko w porządku... - odpowiedziałem.
- Spokojnie, nie chcę na razie skakać z mostu ani nic... - oburzyła się.
- Oj... No chodź tutaj. - rozłożyłem ręce, a ona wtuliła się we mnie.
- Zostaniesz ze mną? - spytała słabo się uśmiechając. 
- A czy Zelieni zjadają swoje dzieci? - starałem się ją rozśmieszyć.
- Daruj sobie. - syknęła i pobiegła  do kuchni. Po chwili wróciła z lodami, żelkami, kakao i kocem. Włączyłem jakieś romansidło i zaczęliśmy wpierniczać co popadnie. Brunetka dopiero po godzinie całkowicie się uspokoiła, chociaż średnio co piętnaście minut wybuchała płaczem. W końcu jednak usnęła wtulona we mnie. Widać było, że brakuje jej Austina. Mi nic to nie przeszkadzało, ponieważ traktuję Ally jak siostrę. Cieszyłem się, że trochę odpocznie i może ochłonie. Najważniejsze żeby nie próbowała robić nic głupiego. Delikatnie podniosłem ją i zaniosłem na łóżko. Dokładnie ją okryłem ją kocem, a sam udałem się do kuchni. Niestety nie długo nacieszyłem się spokojem - po domu rozbrzmiał dźwięk dzwonka do drzwi. Otworzyłem je i ujrzałem De La Rose.
- Cicho... Obudzisz ją. - uciszyłem hiszpankę.
- Jak Ci się udało ją uspokoić? - spytała kiedy weszliśmy do pokoju.
- Ma się te sposoby. - zaśmiałem się - Chodź pokażę Ci coś.
- Okej, mam się bać?
- Nie. - uśmiechnąłem się smutno. Włączyłem telewizor i podpiąłem moją kamerę. Już po chwili wyświetliły się nagrane przeze mnie film - "Austin i Ally - oczami przyjaciół". Na koniec puściłem luźne nagrania z dzisiaj. I mnie i Trish łzy leciały ciurkiem, ale to nie to było w tym momencie najważniejsze. Usłyszeliśmy huk. Obejrzeliśmy się za siebie i zobaczyliśmy Ally. Siedziała oparta o ścianę, twarz miała schowaną w rękach - wiedziałem, że płacze. Patricia podbiegła do niej i przytuliła ją, ja stałem jak słup soli i rozmyślałem nad tym, jak mój przyjaciel mógł do tego dopuścić...

#Oczami Austina# *Los Angeles*
L.A jest świetne! Życie tutaj to istny raj... Szkoda, że nie dla mnie. Jimmy zmusił mnie do "okresu próbnego" tutaj. Mam pomieszkać i popracować tutaj przez miesiąc, a dopiero później zdecydować co dalej. Strasznie brakuje mi Deza i Trish, ale najbardziej tęsknię za Ally... Cholernie się o nią boję. Jeśli coś jej się stanie nie wybaczę sobie tego... Mam nadzieje, że nie cierpi aż tak bardzo jak ja. Może i nie płaczę ale czuję się okropnie. Kariera czy miłość mojego życia? Na to pytanie znajdę odpowiedź przez ten miesiąc - jednego jestem pewien, żadna laska nie zastąpi mi Allyson i mam zamiar być jej wierny... Chociaż w tym wypadku nie wiem, czy mogę mówić : "Sorry, ale mam dziewczynę...". Kurcze mogę śmiało przyznać rację mojej mamie i Dezowi - jestem cholernym egoistom i dupkiem... Myślą o tym, co wybrać, a ona cierpi...
- Austin Moon? - z refleksji wyrwał mnie głos jakiejś dziewczyny.
- Tak to ja. - podniosłem smutny wzrok i ujrzałem jakąś rudą dziewczynę.
- Cześć, jestem kuzynką Deza, Amanda. - podała mi rękę.
- Austin... Ale co ty tu robisz? - zapytałem nic nie rozumiejąc.
- Będę Twoją niańką. - zaśmiała się.
- Proszę? - kolejny raz nic nie rozumiejąc zadałem pytanie.
- No Ally zajmują się Twoi przyjaciele, a ja jako iż mieszkam tutaj będę pilnować, abyś sobie nic nie zrobił. Przy okazji poznasz mojego chłopaka - jest Twoim wielkim fanem. - już widzę podobieństwo do mojego rudego przyjaciela, czy wszyscy u niego w rodzinie są tacy gadatliwi?
- Aha? Zaraz skąd wiesz o Ally...?
- Pamiętasz jak byliście tu na wakacjach? No i był dzień kiedy zniknąłeś gdzieś... Wtedy ją poznałam. - wszystko rozjaśniło mi się w głowie - mówili mi o niej. - Swoją drogą ale żeś na wywijał... - posmutniała.
- Wiem... - przyznałem się do winy... Już nic nie mówiąc wyszliśmy na spotkanie z jej chłopakiem...

#Oczami Ally#
Siedziałam w łazience kiedy usłyszałam trzask, wychyliłam się i  moje serce stanęło...

niedziela, 29 września 2013

XV - I sprawa się rypła...


- Ally... Poczekaj... Co byś zrobiła gdybym, porwał Cię gdzieś dzisiaj i spędzilibyśmy ten dzień tylko we dwójkę? - spytał Austin, a ja się trochę zdziwiłam.
- Kuszące, ale myślałam, że Dez i Trish nam potowarzyszą i się trochę zabawimy... W końcu osiemnaste urodziny ma się tylko raz. - odpowiedziałam jeszcze lekko dysząc.
- Masz rację, to dobranoc. - blondasek pocałował mnie w czoło i przytulił mnie od tyłu. Tak o to odpłynęłam w krainę snu.

*następny dzień*
- Ally, słonko... Obudź się... - usłyszałam delikatny, ale jakże melodyjny głos pewnego przystojniaka.
- Która godzina? - zapytałam i otworzyłam oczy.
- 11... - odpowiedział spokojnie, a ja zerwałam się na równe nogi. Chłopak prawie niezauważalnie zarumienił się.
- O co chodzi? - zapytałam jak głupia blondynka.
- Nie żeby mi nie pasowało, ale może byś się zakryła? - no tak... Kompletnie zapomniałam, że jestem naga. Wbiegłam do łazienki i wykonałam wszystkie poranne czynności. Ubrałam się i zbiegłam do kuchni.
- Witaj Allyson. - uśmiechem przywitał mnie Pan Moon.
- Dzień dobry Panu. - odwzajemniłam jego gest.
- Cześć Alluś. - przypomniała o sobie Mimi, która jak zwykle robiła kawę.
- Dzień dobry. Pomóc Pa... - zatrzymałam się bo kobieta spojrzała na mnie gniewnie - ...Ci mamo?
- Jeśli możesz skarbie. - uradowała się blondynka.
- Ej, nie fair. To mów do mnie tato... - oburzył się Mike.
- Dobrze. - zaśmiałam się. Dyskretnie spojrzałam na mamę mojego chłopaka, a ta wskazała mi mikser. Od razy wpadłam na to, że na śniadanie robimy naleśniki. Zabrałam się za ubijanie ciasta.
- Dzieńdoberek rodzinko. - no kuchni wparował rozpromieniony blondasek. Jego rodzice popatrzyli po sobie porozumiewawczo, co nie uszło mojej uwadze. Rodzicielka mojego przystojniaka wyszczerzyła się do mnie i mrugnęła. Ja nieco speszona wzięłam się za smażenie naleśników. Kiedy były już gotowe Mimi podawała mi talerze.
- Austin, pięć dla Ciebie. - podałam talerz chłopakowi i pocałowałam go w policzek. - Tato, a ile Ty chcesz? - spytałam, a mój blondasek zakrztusił się. Co spowodowało wybuch śmiechu u całej naszej trójki.
- Trzy poproszę. - wedle prośby podałam piwnookiemu śniadanie. Ja z Mimi zjadłyśmy po dwa. Po śniadaniu ja i Austin udaliśmy się do Deza i Trish, w celu ustalenia co robimy wieczorem. Moon już dużo wcześniej zapowiedział nam, że nie chce imprezy niespodzianki.
- No hej. - Patricia przywitała mnie buziakiem w policzek, a Dez mocnym uściskiem.
- Musimy Wam coś powiedzieć... - zaczął rudzielec.
- Niech zgadnę... Jesteście razem? - zapytał Austy.
- CO? Nie. - speszyła się De La Rosa. Spojrzałam porozumiewawczo na mojego chłopaka i pociągnęłam przyjaciółkę do przodu.
- Chcieliśmy Wam powiedzieć, że mamy problem co do dzisiaj - musimy wziąć ze sobą moją kuzynkę... - speszyła się hiszpanka.
- Eh, kochacie się... Sami sobie utrudniacie sprawę... - nie wytrzymałam.
- Skądś to kojarzę... - dogryzła mi dziewczyna - no ale nie o tym... Cała promieniejesz, już nie mówiąc o tym jełopie z tyłu. - szturchnęła mnie w bok.
- Ej... No wiesz... - zawstydziłam się.
- Ja cię kręcę... Jak było? - wybuchła Trish.
- Cicho! - uciszyłam ją - No bosko, no. - zarumieniłam się.
- Opowiadaj! - nie dała za wygraną. Opowiedziałam jej wszystko, pomijając kilka szczegółów.
- Jeny... Ty to masz szczęście...Al... - reszty już nie słuchałam bo zobaczyłam coś co mnie zaniepokoiło. Mianowicie mój chłopak stał z telefonem i rozmawiał z kimś. Najpierw się cieszył, ale później z każdą sekundą robił się coraz smutniejszy.
- Ally... Ally... ALLY! - wołała mnie Patricia. W końcu spojrzała w tą samą stronę co ja. I powiedziała:
- To na pewno nic. - wyczułam w jej głosie, że coś ukrywa...

*Miesiąc później*

Dzisiaj mijają dwa miesiące odkąd ja i Moon jesteśmy razem. Czuję, że ten dzień na zawsze wpisze się do mojej pamięci. Jest tylko jedna rzecz, która mnie martwi... Od osiemnastki Austina, czuję, że coś jest nie tak. Cała moja paczka, mój tata, i rodzice blondyna coś przede mną ukrywają... Jest godzina 13:30, a ja od wczorajszego południa nie mogę dodzwonić się do mojego chłopaka. Zaczynam się martwić. Jeszcze nigdy się to nie zdarzyło. Trish i Dez nic nie chcą mi powiedzieć, jakby bali się mojej reakcji. Właśnie jestem w drodze do posiadłości Moon'ów. Będąc coraz bliżej, towarzyszyły mi coraz większe obawy. W końcu doszłam. Zapukałam. Otworzyła mi Mimi. Bez słowa przytuliła mnie i rozpłakała się widząc strach w mich oczach.
- Proszę. - powiedziała i dała mi kluczyk z dziurką w kształcie serca. Spojrzałam na nią pytająco. - W pokoju Austiego jest półka zamykana na kluczyk, znajdziesz w niej list adresowany do Ciebie. Przeczytaj go proszę. - posłusznie wykonałam polecenia. Drżącymi rękoma otworzyłam drzwi i podeszłam do biurka. Otworzyłam ową szufladę i wyjęłam list. W liście była płyta, włożyłam ją do odtwarzacza i usłyszałam : piosenkę. Wzięłam list, a w nim był tekst:
Wieczna miłość 

Serca zbłądziły, 
z podniesioną głową, kiedy odchodziły. 
Odszedłem, właśnie wtedy, 
kiedy potrzebowałaś mnie tak bardzo. 
Nie będziesz żałowała 
Wrócę błagając Ciebie. 
Nie zapomnij, 
Powitaj miłość, którą raz znaliśmy 
Tak... 

Otwórz oczy 
Wtedy uświadomisz sobie, 
Że stoję tutaj z moją 
Wieczną miłością. 

Potrzebuj Ciebie przy moim boku 
Chodź i bądź moją narzeczoną 
Nigdy się Ciebie nie wyprę 
Wiecznej miłości 

Od samego początku 
Otwórz twoje serce 
Poczuj miłość którą masz 
Wieczną miłość 

Ta miłość będzie trwała wiecznie 
Ta miłość będzie trwała wiecznie 

Serca zbłądziły, 
z podniesioną głową, kiedy odchodziły. 
Odszedłem właśnie wtedy, 
kiedy potrzebowałaś mnie tak bardzo. 
Nie będziesz żałowała 
Wrócę błagając ciebie 
Nie zapomnij, 
Powitaj miłość, którą raz znaliśmy 
Tak... 

Kiedy płynie rzeka miłości
Nikt tak na prawdę nie zna jej 
Dopóki nie znajdzie się ktoś, kto pokaże 
Drogę do wiecznej miłości 

Jak słońce świeci 
Bez końca świeci 
Ty zawsze będziesz moja 
Wieczna miłości 

Jeśli nawet jakaś miłość się popsuła 
Nasza nadal będzie silna 
Będziemy mieć nasza własną 
Wieczną miłość 

Ta miłość będzie wieczna 
Ta miłość będzie wieczna 

Otwórz oczy 
Wtedy uświadomisz sobie, 
Że stoję tutaj z moją 
Wieczną miłością 

Potrzebuj Ciebie przy moim boku 
Przyjdź i bądź moją dumą 
Nigdy się Ciebie nie wyprę 
Wiecznej miłości 

Od samego początku 
Otwórz Swoje serce 
Czuj miłość którą masz 
Wieczną miłość ! 
Wieczną miłość...

Ally... Chcę abyś wiedziała, że Cię kocham i nigdy nie przestanę. Nie pożegnałem się, bo wiedziałem, że to będzie bolesne dla nas obojga - nie chciałem widzieć Twoich łez... Jestem w Los Angeles - Jimmy załatwił mi tu dom i to tutaj nagram swoją kolejną płytę, pewne jest, że będę mieszkał tu przez miesiąc, dalej jeszcze nie wiem - muszę podjąć decyzje - zostać w L.A i rozwijać karierę, czy wrócić do domu i ją olać. Nie jest mi łatwo i mam nadzieję, że zrozumiesz... I wybaczysz... A teraz będzie lepiej, gdy o mnie zapomnisz. Przepraszam Cię...
                                                                                                         Twój Austin

Rzuciłam kartkę i wybuchłam głośnym płaczem... Nic nie mówiąc zbiegłam na dół z zamiarem zrobienia czegoś czego będę żałować...

sobota, 28 września 2013

LIEBSTER BLOG AWARDS

Zostałam nominowana do Liebster Blog przez AUSLLY i KAROLĘ. Bardzo Wam kochane dziękuje :*

Pytania od Karoli:

1.Twój ulubiony zespół? 
R5 One Direction
2.Co jest dla ciebie najważniejsze?
Rodzina i przyjaciele 
 3.Dlaczego założyłaś/eś swojego bloga?
Uwielbiam pisać
 4.Opisz siebie w 3 słowach?
Zwariowana, pozytywnie nastawiona, romantyczka
 5.Twoja ulubiona piosenka?
Falling for you -R5 Taken - 1D
6.Kto ciebie najbardziej uszczęśliwia?
Przyjaciółka 
7.Twoje hobby?
Muzyka <3
8.Ulubiony kolor? 
Zielony
9.Ulubiony film? 
"Pożyczony narzeczony" 
10.Co robisz w wolnym czasie?
Wygłupiam się z przyjaciółką 
11.Co cię motywuje do pisania?
Czytający i komentujący ;)

Pytania od Auslly:

1.Za co lubisz Rossa lub Laurę?
Kocham ich za osobowość ;)
2. Dlaczego zaczęłaś/eś pisać bloga?
Daje ujście temu co dzieje się w mojej głowie ;)
3. Co cię motywuje?
Czytający i komentujący ;)
4. Twoje motto?
"Żyj tak, jakby jutra miało nie być."
5. Jaką porę roku lubisz?
Wiosnę
6. Jaką gwiazdę oprócz RL i LM lubisz?
Harry Styles, Niall Horan, Liam Payne, Louis, Tomlinson, Zayn Malik
7. Ile masz lat?
14 
8. Co najbardziej lubisz w swoim blogu?
To, że opiera się na moich przeżyciach i pragnieniach, jest przepełniony moimi uczuciami
9. Czy masz jakąś ulubioną piosenkę R5?
Fallin for you 
10. Jaki masz model telefonu?
Samsung Galaxy Mini 2 
11. Czy ktoś pomaga ci w prowadzeniu bloga?
Nie, jest to tylko moja praca

Nominacje :











10 pytań ode mnie: 
1. Ile masz lat?
2. Co myślisz o bitwie pomiędzy fandomami?
3. Ulubiona piosenka?
4. Ulubiony film?
5. Cola czy pepsi?
6. Raia czy Raura?
7. Ulubiona dyscyplina sportowa?
8. Ulubiony przedmiot?
9. Co Cię inspiruje?
10. Miłość czy przyjaźń?

niedziela, 22 września 2013

XIV - Czasami los wystawia nas na próbę...

29 lipca, poniedziałek   <czytaj na swoją odpowiedzialność>

Do pokoju weszła Mimi...
- Austin śpi... O matko... Przepraszam... - powiedziała nieco zawstydzona mama blondyna. Chłopak w pośpiechu zapiął moją sukienkę i ze mnie wstał.
- Mamo... Puka się. - wydukał cały czerwony. Zerknęłam ukradkiem na kobietę, która nie wiedziała za bardzo co robić. Nasze spojrzenia się spotkały i w momencie wybuchnęłyśmy niepohamowanym śmiechem. Moon obdarzył mnie przepraszającym uśmiechem, a już po chwili sam zaczął się śmiać.
- To może ja Was zostawię, a i Ally... Ślicznie wyglądasz. - moja "teściowa" opanowała się i wyszła.
- Chyba nie jest nam pisane... - zaśmiałam się.
- Który to już raz? Ale teraz nie wejdzie tu już nikt... - mówiąc to zbliżył się do mnie.
- O nie, nie. Teraz będziemy grzeczni. Daj mi jakąś piżamkę i idziemy spać. - wyszeptałam i szybko musnęłam jego usta.
- Eh... Dobrze. Jeszcze ślubu nie było, a ta już mnie ustawia. - drugą część zdania powiedział nieco ciszej.
- Słyszałam! - krzyknęłam wychodząc z pokoju.
- Też Cię kocham. - usłyszałam. Weszłam do łazienki, wzięłam szybki prysznic i przebrałam się w moją dzisiejszą "piżamę" - składała się ona z dość "wyzywającej" bielizny i koszulki mojego chłopaka. Sięgała mi do połowy uda. Swoją drogą czy on sobie ze mnie żarty robi... Jakby nie miał innej koszulki... Kiedy byłam już gotowa do spania, pognałam jeszcze do kuchni aby napić się wody. Jak na złość zastałam tam mamę blondyna.
- Przepraszam Ally... - powiedziała kobieta zauważając moją obecność.
- Nie ma pani za co... To ja przepraszam. - zawstydziłam się.
- A Ty niby za co? Jesteście dorośli. Macie prawo robić co chcecie... A po za tym... - zacięła się.
- A po za tym, co? - dopytywałam.
- Ufam mojemu synowi, wiem, że jesteście odpowiedzialni... No i nawet się ucieszyłam. - kobieta lekko się zmieszała, a ja doznałam szoku.
- Nie rozumiem... - wyznałam zgodnie z prawdą.
- Jesteś naszą wymarzoną synową, cieszę się, że nakryłam mojego jedynego syneczka - zaśmiałyśmy się obie - z Tobą, a nie na przykład z tą, jak jej tam było Cassidy.
- Miło mi. Ale żeby była jasność... Do niczego po między nami nie doszło. - sprostowałam.
- Dziecko nie tłumacz mi się... Ale patrząc na Ciebie muszę stwierdzić, że Austy jest przebiegły i w niedalekiej przyszłości do czegoś między wami dojdzie. - mówiła uradowana kobieta. Dziwiło mnie jej zachowanie, ale okej.
- Jest pani wielka. - przytuliłam zdezorientowaną Mimi.
- Oj Ally... Jesteśmy rodziną, to tylko parę lat i będziemy formalnie. Mów do mnie mamo. - zaskoczyła mnie jej propozycja, no i fajnie wiedzieć, że nasi rodzice już planują nam ślub...
- Dobrze... Mamo. - dziwnie czułam się to mówiąc, no ale cóż. Uwielbiam tą kobietę i nie chciałabym aby się obraziła.
- Może idź już do niego bo się nie doczeka. - zaśmiała się blondynka.
- Dobranoc. - pożegnałam się.
- Dobranoc. - odpowiedziała i puściła mi oczko. Wbiegłam po schodach i weszłam do pokoju mojego blondaska.
- Nareszcie... Coś ty tyle czasu robiła? - zapytał.
- Wiesz... Twoja mama to gaduła... - myślałam, że padnę ze śmiechu jak zobaczyłam jego minę.
- Co? Dobra nie wnikam... - poklepał miejsce obok siebie. Weszłam na łóżko i położyłam się od ściany. Odwróciłam się tyłem do brązowookiego. Ten objął mnie ręką i położył głowę na moim ramieniu. Ja natomiast chwyciłam jego dłoń.
- Wiesz, że bez makijażu, taka naturalna jesteś jeszcze piękniejsza... - skomplementował mnie i zaczął delikatnie gładzić moje udo.
- A wiesz, że jesteś słodki? - odpowiedziałam odwracając się do niego przodem.
- Wiem... - pocałował mnie delikatnie w usta. Ja natomiast położyłam ostrożnie rękę na jego polik.
- Nasi rodzice planują nam ślub... - zaśmiałam się, kiedy chłopak oderwał się ode mnie.
- Serio? - zapytał rozbawiony.
- Mój tata mówi do mnie Pani Moon. - uśmiechnęłam się szeroko.
- Ale to pięknie brzmi. Austin i Ally Moon. - rozmarzył się chłopak.
- A ja nie wiem czy będę chciała za Ciebie wyjść... - zaczęłam się z nim droczyć.
- Będziesz, będziesz... - zapewniał.
- Tak? - zapytałam.
- Mam Ci to udowodnić? - obdarzył mnie chytrym uśmiechem.
- Yhym. - zaryzykowałam. Blondyn podniósł się i pochylił nade mną. Najpierw wpił mi się namiętnie w usta, potem delikatnie głaskał odkryte części mojego ciała zastawiając na nich pocałunki. Za każdym razem czuła mrowienie. Chwycił mnie obiema rękami w tali i muskał mój obojczyk. Z czasem powoli położył się na mnie, co raz mocniej napierając na mnie, co było nawet przyjemne. Z czasem całkowicie zgraliśmy się i już po chwili to blondyn leżał na plecach. Usiadłam na nim okrakiem pochylając się nad klatką piersiową. Chłopaka przeszły ciarki i zaczął się cicho śmiać. Popatrzyłam na niego pytająco. Ten nic nie mówiąc odgarnął ręką moje włosy za ucho. W momencie zrozumiałam, że musiały go smyrać. Uśmiechnęłam się szeroko i spojrzałam mu w oczy. Zatonęłam. Po trzech minutach ogarnęłam się i musnęłam klatę brązowookiego. Zdziwił mnie bardzo jego stres, który z łatwością dało się wyczuć. Zaprzestałam wykonywanej czynności i lewą ręką chwyciłam dłoń Austina, a prawą zaczęłam wybijać rytm bicia mojego serca. Zdezorientowany Moon spojrzał na mnie niepewnie.
- Tak bije moje serce, a bije tylko dla Ciebie. Uspokój się, wszystko jest w porządku, robię to co chcę. Nie skrzywdzisz mnie. - wyszeptałam do jego ucha, on uśmiechnął się tak słodko, że aż zaparło mi dech w piersiach. W bardzo subtelny sposób obrócił się, sprawiając, że to ja byłam na dole. Powolnym ruchem zaczął zdejmować ze mnie koszulkę, pozostawiając na mnie tylko dolną partię bielizny. Czułym ruchem dłoni przejechał od mojej pachy w dół, przez co moje ciało pokryła gęsia skórka. Jego usta pieszczotliwie muskały mój dekolt i brzuch. Przeszywały mnie przyjemne dreszcze. Z tego co zdołałam zauważyć blondasek zdążył się już podniecić. Dyskretnym ruchem ściągnęłam z niego spodenki, na co on odpłacił się tym samym.Nie powiem "sprzęt" to on ma... Nie zaprzestając całowania mnie sięgnął ręką do szafki nocnej, z której wyjął paczkę prezerwatyw. Wyjął jedną i nasunął na już gotowego do pracy penisa. Pech chciał, że pękła. Sięgnął po drugą sztukę i trzęsącymi rękami zaczął otwierać, jego nerwy nie pomagały. Nie mogąc patrzeć jak się męczy, wyręczyłam go. Saszetkę otworzyłam zębami i jednym zwinnym ruchem ręki nałożyłam na Johny'ego, bo tak pozwoliłam go sobie nazwać,  kondom.
- Ile razy to robiłaś? - odezwał się zaskoczony moją zwinnością Moon.
- To był pierwszy. - zaśmiałam się. Chłopak odpowiedział mi cichym "wow" i kontynuował. W pewnym momencie osiągnął szczyt podniecenia, rozsunął moje nogi i delikatnie wszedł we mnie. Spojrzał w moje oczy jakby chcąc się upewnić, czy jestem pewna, że tego chcę. Chwyciłam jego szyję i przyciągając do siebie mocno i namiętnie pocałowałam. Austin zaczął wchodzić coraz głębiej poruszając się raz szybciej, raz wolniej. To było niesamowicie przyjemne, to też wydobywałam z siebie jęknięcia. Brązowooki słysząc wydobywane przeze mnie dźwięki uśmiechnął się dumnie i pocałunkami zatykał mi usta. Nie wiem ile czasu to trwało, ponieważ dla mnie czas się zatrzymał. W końcu mój ukochany doprowadził mnie do orgazmu. Co ciekawe udało mu się to za pierwszym razem i nic nie musiałam udawać. Chcąc czy nie chcąc jego członek spuścił się, a zmęczony blondasek opadł koło mnie. Starannie przykrył nas kołdrą i przytulił się do mnie. Zrobił to pierwszy raz. Zawsze przytulał mnie do siebie. Teraz było inaczej.
- Kocham Cię.  - pocałowałam go w czoło.
- Ja też Cię kocham. I... - przerwał podnosząc się.
- I...? - zapytałam zaniepokojona.
- Chcę żebyśmy mieli jasność. To nie był tylko seks... To był  akt miłości. - powiedział i pocałował moją dłoń.
-  Masz na myśli, że... - nie dał mi do kończyć.
- Tak. Mam na myśli, że to nie było "przeleciałem do widzenia"... Kocham Cię jeszcze bardziej... I wiesz co? - zapytał.
- Nie mam pojęcia. - wyznałam zgodnie z prawdą.
- Oszalałem na Twoim punkcie... Jeszcze nigdy czegoś takiego nie czułem. - wyszeptał mi do ucha.
- Gdzie ja znajdę drugiego takiego jak Ty? - zapytałam kładąc głowę na jego klacie.
- Myślę, że nie będziesz musiała szukać... A odpowiedź brzmi nigdzie. Obiecaj mi coś.
- Zależy co. - zaśmiałam się.
- Wiem, że teraz młodzi jesteśmy... Ale jak skończymy liceum to zgodzisz się zostać moją żoną? - spytał o to z taką pewnością, że aż zachciało mi się płakać. Myślałam, że to tylko słowa rzucone na wiatr...
- Obiecuję. - zgodziłam się, a co tam.
- Chodźmy spać... Zmęczyłaś mnie. - zaśmiał się.
- Ach, jestem z siebie dumna. Dobranoc Austin. - powiedziałam i wtuliłam się w niego.
- Ally... Poczekaj... Co byś zrobiła gdybym...

********************************
Mam nadzieję, że się podoba i nie przesadziłam ;) 
Pozdrawiam Iza ;)

środa, 4 września 2013

Rozdział XIII - Only girl...

28 lipca, niedziela

#oczami Ally#

...Lisę!
- Witaj Ally. Jest Dez? - zapytała, a ja spojrzałam w górę.
- Wiesz, usiądź w salonie, a ja go zawołam. - powiedziałam i usadowiłam dziewczynę na kanapie. Pobiegłam schodami na górę.
- Skarbie, co tak długo!? - zawołał jak zwykle niecierpliwy Moon.
- Austin wstawaj! Alarm... Lisa przyszła! - krzyknęłam, a chłopak zerwał się z łóżka.
- Co mam robić? - pisnął.
- Zaczęłabym od zapięcia koszuli kochanie. - zaśmiałam się, a chłopak spłonął rumieńcem... - a potem możesz iść na dół i popilnujesz jej, żeby tu nie weszła, ok? - zapytałam, a blondyn kiwnął głową, na znak, że się zgadza. Pognałam do pokoju mojej przyjaciółki z nadzieją, że zastane tam rudowłosego przyjaciela.
- Ej Dez... - przerwałam widząc, że niebieskooki całuję Trish. Odczekałam chwilę, ale oni dalej nie przestawali.
- Na prawdę nie chcę Wam przeszkadzać, ale na dole jest Twoja dziewczyna matole! - krzyknęłam już zdenerwowana. Oni oderwali się do siebie, Patrici zaszkliły się oczy, a rudowłosy wyparował z pokoju i pognał na dół...

*kilka dni później*
Nadszedł dzień wyjazdu z L.A. Już jutro Austin ma urodziny... Co prawda odbędą się już w Miami, ale będą równie udane.
- Skarbie, jak siadamy w samolocie? - zapytał mnie Austin.
- Najchętniej siedziałabym z Tobą, ale nie mogę pozwolić, aby Dez usiadł z Trish... Wiesz, od tamtego dnia są jeszcze bardziej skłóceni niż zwykle... - powiedziałam przytulając mojego chłopaka.
- No właśnie Dez mi się żalił... A tak szczerze mówiąc... powinien uderzyć o radę do Ciebie... - zażartował Moon.
- Ooo... Fajnie wiedzieć... Sugerujesz mi coś? - udałam obrażoną i odeszłam z poważnym wyrazem twarzy. Wsiadłam do wielkiej maszyny i usiadłam koło mojej przyjaciółki.
- Jak się czujesz? - spytałam.
- A jak mam się czuć? Kocham faceta, który po pierwsze doprowadza mnie do szału, po drugie jest moim przyjacielem, a po trzecie... Co to miało być? A tak... MA DZIEWCZYNĘ! - wydarła się na mnie, a ja tylko podniosłam ręce w geście obrony.
- Ej... W cale nie mam dziewczyny... zerwałem z nią kilka dni temu, i kochasz mnie? - odezwał się Dezmond wyłaniając się jak gdyby nigdy nic z pod fotela.
- To ja może zostawię Was samych... - zaśmiałam się nerwowo i udałam się w stronę mojego chłopaka.
- Hej słońce... - chciał mnie pocałować, ale odsunęłam się w ostatniej chwili.
- Dalej się gniewasz? - zapytał, a ja ledwo powstrzymywałam śmiech.
- Nie no co Ty... - wyszeptałam słodko.
- Więc mogę Cię pocałować? - nie dawał za wygraną, ale ja też nie zamierzałam się "dać".
- Jasne... - zaśmiałam się. Chłopak zbliżył się do mnie. Ja natomiast obróciłam głowę w ostatnim momencie, co sprawiło, że tylko musnął mój polik.
- Tak chcesz się bawić? - powiedział, a na jego twarzy pojawił się chytrze. Zaczęłam uciekać po samolocie. Nawet stewardessy nic wskórały. Chłopak dopadł mnie przy drzwiach oddzielających pokład z kabiną pilota. Przycisnął mnie do nich. Czułam bijące od niego ciepło, zapach jego perfum, serce, które wybijało piękny rytm... Najlepszy był jego oddech, tak delikatnie obtulał moją szyję i twarz.
- I co teraz? - zapytałam z uśmiechem.
- To. - wyszeptał i pocałował mnie. Nie był to taki codzienny całus... On przypominał  tego pierwszego... Ta namiętność, czułość, miłość... To coś czego nie można opisać... Nie ma miary na rozmiary w jakich Moon dostarcza mi tych uczuć.
- Kocham Cię... -  wyszeptałam. Czułam, że następne dni przyniosą coś, co może zaważyć nad moim losem.
- Ja Ciebie też kocham, ale bardziej. - usłyszałam w odpowiedzi.
- Gołąbeczki usiądziecie, czy wysiadacie? - zaśmiała się brunetka pracująca w liniach lotniczych.
- Już siadamy. - powiedziałam i pociągnęłam blondyna za rękę. Zajęliśmy miejsca. Nagle do głowy wpadł mi tekst piosenki. W pośpiechu wyjęłam kartkę i długopis. Blondyn przyglądał mi się z zaciekawieniem. Wręczyłam mu kartkę śmiejąc się z tekstu, który nie wiem dlaczego wpadł mi do głowy...:
La la la la La la la la La la la la La la la la Chcę żebyś mnie kochał, jakbym była wypasioną bryką. Ciągle myślał o mnie, robił to co lubisz. Więc chłopcze zapomnij o świecie, bo dzisiejszej nocy będziemy tylko ja i Ty. Chcę żebyś mnie o to błagał, a potem sprawię że przełkniesz własną dumę. Chcę żebyś sprawił bym czuła się jedyną dziewczyną na świecie. Jedyną, którą będziesz kochał. Jedyną, która zna Twoje serce. Jedyną dziewczyną na świecie. Jedyną, która jest dowódcą. Bo jestem jedyną, która rozumie, co robić byś poczuł się jak mężczyzna. Chcę żebyś sprawił bym czuła się jedyną dziewczyną na świecie. Jedyną, którą będziesz kochał. Jedyną, która zna Twoje serce. Jedyną...
Austin na początku miał wymalowane zdziwienie na twarzy, ale już po chwili zagościł na niej wielki uśmiech.
- Mmm, kuszące skarbie. - szepnął mi do ucha za co oberwał w ramie. Oboje zaśmialiśmy się.
- Skąd ten tekst? - zapytał.
- Hmm, może dla tego, że jesteś mega seksowny, przerwano nam dwa razy, a i przed chwilą namiętny pocałunek rozburzył mnie w środku? - wyszeptałam, po czym dodałam - tak właściwie to sama nie wiem.
- Nie poznaję Cię... - "wymruczał" brązowooki.

*5 godzin później*
- Cześ tato! - krzyknęłam wpadając do domu. Niestety nie dostałam odpowiedzi. Mojego ojczulka jak zwykle nie było... Nie tracąc czasu poszłam do łazienki i ogarnęłam się po podróży. Później włączyła Twetter'a. Pooglądałam trochę fotek z wakacji. Nie wiadomo kiedy zrobiła się 22:25. Ostatni dzwonek na zjedzenie kolacji. Zrobiłam kilka naleśników. W momencie kiedy smarowałam pierwszego dżemorem, usłyszałam głos taty:
- Ally, jesteś już? - zapytał.
- W kuchni! - krzyknęłam i zaczęłam zajadać kolację.
- Stęskniłem się. - przytulił mnie.
- Ja też. - odpowiedziałam.
- A właśnie... Gratuluję pani Moon. Wiedziałem, że tak będzie... - wybuchnął śmiechem.
- Taaatooo. Jaka Moon? Dla pana wiadomości Dawson. - oburzyłam się.
- Kwestia czasu, Allisiu... - wyszeptał, a ja cała poczerwieniałam.
- Miałeś mnie tak nie nazywać, a po drugie to ej! - zaczęłam wymachiwać naleśnikiem. No niestety dżem wylądował na tacie.
- Tak chcesz się bawić?! - odpowiedział mi tym samym. I tak zaczęła się wojna. Po jakimś czasie spojrzałam na zegarek, wskazywał 23:15. Zerwałam się i pobiegłam do pokoju. Przypomniało mi się, że Państwo Moon wyjechali, jak zwykle w weekendy, i że Austiś za 45 minut skończy 18-ście lat. Wparowałam do łazienki i w pośpiechu starłam z siebie dżemik. Wskoczyłam w dość wyzywającą sukienkę, zrobiłam luźnego koka, pomalowałam się dość ostro. Dobrałam do tego wysokie, czarne szpilki.  Gotowa udałam się do domu chłopaka. A tata, tata na moje wyjście uśmiechnął się szyderczo i zrobił "brewki". Już po chwili byłam na miejscu. Korzystając z moich kluczy, które dostałam od Mimi, weszłam do domu. Została dokładnie minuta do północy. Weszłam do pokoju blondaska. Tak słodko spał. Zasiadłam do keyboard'u i zaczęłam śpiewać i grać dokończoną już piosenkę. Brązowooki zerwał się na równe nogi, ale grzecznie wysłuchał do końca.
- Co Ty tu robisz? - zapytał. Ale już po chwili spoglądając na mój wygląd jęknął: Co Ty tu robisz w nocy, tak ubrana... Testujesz mnie? Mmm...
Podeszłam do niego i szepnęłam:
- Wszystkiego najlepszego kochanie. Spełnienia marzeń, i żebyś miał wszystko czego tylko chcesz, czy tam pragniesz... Jak wolisz.
- Marzę o Tobie, Chcę tylko Ciebie... A pragnę... no cóż w tym momencie Ciebie, Twojego ciała... Hmm... Po prostu całej Ciebie.
- To brzmi jak zaproszenie. - zażartowałam, ale on chyba nie żartował.
- Najlepsze urodziny pod słońcem... bo tu jesteś... Mogą być jeszcze lepsze... - wymruczał i pocałował mnie namiętnie. Wspominałam już może, że miał na sobie tylko spodenki? Powoli zaczęliśmy się kierować w stronę łóżka... Kilka sekund później już na nim leżeliśmy... Tradycyjnie ja na dole. Moje myśli buzowały. Jednego byłam pewna... A mianowicie, że tego chcę... Chłopak delikatnie, zaczął rozpinać moją sukienkę. Czułam, że jest strasznie zestresowany. Był cały spięty i wtedy...
           
**********************
No i jest kolejny. Krótki, bo krótki, ale jest. Udało mi się go napisać. Co jakiś czas będę Wam robić takie niespodzianki. Mam nadzieję, że nie przesadziłam i Wam się spodoba. 
Pozdrawiam, Bella!

wtorek, 3 września 2013

Przepraszam Was bardzo, ale zawieszam bloga. Nie będzie to zawieszka, na typowych zasadach, a mianowicie jeśli mi się uda będę dodawać rozdziały... Spowodowane jest to szkołą...  będę siedzieć w szkole po 8, 9 (lekcyjnych) godzin dziennie... Czyli ciężko będzie mi pisać rozdziały... No chyba, że w weekendy, ale to też różnie bywa.  Mam nadzieje, że zrozumiecie i wybaczycie... Jedno mogę obiecać, nie opuszczam tego bloga, tylko zmniejszam ilość dodawania rozdziałów i ich częstość.
                                                         Przepraszam, pozdrawiam </3