czwartek, 25 lipca 2013

Rozdział X - L.A - miasto aniołów, a może czegoś jeszcze...? + ważna notka ;)

22 lipca, poniedziałek

#oczami Austina#
Weekend z Ally minął szybko. Od czasu naszego pocałunku starałem się być "grzeczny".  Bardzo dziwi mnie fakt, że Cole nie dzwonił do mojej przyjaciółki. Byłem pewny, że będzie nas kontrolował. Swoją drogą nie dziwie mu się. Minęło zaledwie 12 godzin, a ja już nabroiłem. Nic nie poradzę na to, że Dawson wywołuje u mnie emocje i zachowania, których nie umiem powstrzymać. Ta dziewczyna pociąga mnie jak nikt inny, nigdy w życiu nie poznałem kogoś takiego. Brązowooka sprawia, że każda część mojego ciała pragnie jej. Przy niej nie ufam sobie. Nie jestem w stanie jej skrzywdzić i nikomu nie dam tego zrobić, ale przy niej zmieniam się w "bad boy'a" - naturalnie kiedy jesteśmy sami. Dawniej odczuwałem coś dziwnego, ale nie dopuszczałem do siebie myśli, że to może być miłość. Leżąc koło Allyson po głowie chodziło mi pytanie: "Kiedy się zakochałem?". Odpowiedź była prosta... W momencie pojawienia się brunetki w moim życiu wszystko nabrało sensu, kolory stały się wyraźniejsze, a ja stałem się innym, lepszym i szczęśliwym człowiekiem. Jak mogłem tego nie zauważyć, nie mam zielonego pojęcia. Zastanawiałem się, kiedy tak ostatecznie strzała amora we mnie trafiła. Na początku myślałem, że kiedy mogłem ją stracić, ale nie...To wszystko zaczęło się tamtego ranka... Wiele razy spałem z Ally w jednym łóżku, ale wtedy było inaczej. Pierwszy raz obudziłem się w jej objęciach... Jej głowa na moim torsie, jej zapach, ciepło i to bicie serca... Tak to wtedy... 30 czerwca, niedziela...
- Austin, która godzina? - z myśli wyrwała mnie dziewczyna. Spojrzałem na zegarek.
- 9:30
- O matko spóźnimy się! - no tak dzisiaj jedziemy do L.A
- Ty idź się zbierz, a ja jeszcze poleżę... - powiedziałem i zasnąłem. Ze snu wyrwały mnie przekleństwa z łazienki. Postanowiłem udawać, że śpię... No i to był błąd... Zrozumiałem o co chodziło dziewczynie... W pośpiechu zapomniała o ubraniach... Byłem pewien, że wyjdzie obwinięta ręcznikiem - takie sytuacje zdarzały się często więc nie robiło to na mnie wrażenia. Czy ona robi to specjalnie? Moim oczom ukazała się dziewczyna w mojej koszuli... Poczułem nagłe uderzenie gorąca... Może i jest moją przyjaciółką, no ale ja jestem chłopakiem. Facet to facet - nic na to nie poradzę. 
- Ally... błaa...gaam zaa...kryj się... - wydukałem cichutko już ledwo przytomny...
- O boże... Ty nie śpisz?! - krzyknęła speszona.
- Jak widać nie... - mówiąc to odwróciłem się. Wiedziałem, że jeszcze chwila, a nie wytrzymam...
- Austin, co jest? Przeszkadza Ci to, że pożyczyłam Twoją koszulę? A może Ci się nie podobam? - zaśmiała się. O nie... Teraz się jej zachciało droczenia. Ona dobrze wie o co chodzi... Czy ta dziewczyna musi mnie tak torturować?! Błagam, żeby nie zaczęła tej gry... Nie dam rady się kontrolować...
- Ej Moon, żyjesz? - zapytała chytrze... No to już po mnie. Zaczęła do mnie podchodzić, a moje ciśnienie skoczyło. Czułem jak obchodzi łóżko dookoła. Już po chwili leżała koło mnie. Położyła się na brzuchu i zaczęła machać nóżkami. Jedną ręką zaczęła przeczesywać moje blond włosy, a drugą przejechała po prostej linii od mojej klaty aż do mojego umięśnionego brzucha. Opanowałem się i wyjąłem poduszkę z pod głowy. Przyłożyłem ją do głowy i obróciłem się na brzuch - o wstaniu nie było mowy, jeszcze mi brakuje żeby moja przyjaciółka miała satysfakcję z tego, że mnie podnieciła. Znając życie i tak ją ma...
- Ty jesteś zła kobieta... Idź się ubierz, zaraz będą rodzice. - powiedziałem śmiejąc się. Tym razem Dawson posłuchała. Już po paru minutach wyszła gotowa. Ja też się wyszykowałem. Zjedliśmy śniadanie i usłyszeliśmy dzwonek do drzwi. Ally poszła otworzyć, a ja kończyłem posiłek.
- Austin! Twoi rodzice wrócili! - krzyknęła brunetka. Poszedłem się z nimi przywitać. Kiedy już mniej więcej bez "pewnych" szczegółów opowiedzieliśmy im co robiliśmy przez weekend zniosłem nasze walizki i udaliśmy się na lotnisko. Półgodziny później siedzieliśmy już w samolocie.

*Los Angeles*

#oczami Ally#
Wylądowaliśmy w L.A... Te wakacje będą niezapomniane... Szliśmy dość krótko. Nagle ujrzałam prześliczny "domek plażowy".
- No i jesteśmy! - krzyknęli razem rudowłosy i blondyn.
- Too...t..utaj? - wybełkotałyśmy razem z Trish. Chłopcy pokiwali twierdząco głowami. Wnieśliśmy swoje manatki i postanowiłam iść na spacer.
- Ej, ja idę się przejść. - oznajmiłam.
- Czekaj! Idę z tobą! - zawołał Moon.
- Ja czekam na zewnątrz. - rzuciłam wychodząc. Widok był boski. Wreszcie z domu wyszedł mój blond włosy przyjaciel. Chodziliśmy tak z 40 minut. Nie odezwaliśmy się do siebie ani słowem. Myślę, że on tak jak ja nie chciał poruszyć tematu pocałunku... W końcu usiedliśmy na wydmie...
- Zerwałam z Colem... - zaczęłam. Blondasek podniósł wzrok z ziemni na mnie.
- Dlaczego? Przecież jest ideałem... - mówił zdziwiony chłopak.
- Nie szukam ideału... - powiedziałam.
- A kogo? - zapytał zaciekawiony.
- Tego jedynego... - uśmiechnęłam się słodko...
- Czyli? - tego pytania nie rozumiałam. Miałam ochotę krzyknąć: "Ciebie baranie!", ale tego nie zrobiłam...
- Wracajmy już... - odwróciłam się i zaczęłam iść w stronę domku. Już po chwili Austin stał przy mnie. Był blisko mnie, za blisko. Nasze ciała ocierały się... Moon miał mnie złapać za rękę, ale w mojej głowie pojawił się szatański plan... Podbiegłam do wody i ochlapałam brązowookiego.
- O nie! To już drugi raz dzisiaj mnie prowokujesz! - krzyknął, a ja zaczęłam uciekać i piszczeć jak szalona. Po chwili blondyn miał mnie w swoich silnych ramionach...
- I co ja mam z Tobą zrobić? - zapytał z chytrym uśmieszkiem.
- Nic...? - spytałam uśmiechnięta. Nie poskutkowało. Byłam cała mokra. Chłopak podał mi dłoń i pomógł mi wstać. Ruszyliśmy do domku. Weszliśmy cali mokrzy i roześmiani. Poszłam do swojego pokoju... Umyłam się w prywatnej łazience i przebrałam się w koszulę nocną. Położyłam się na łóżku i patrząc na fale zasnęłam...

*******************
No hej ;) Niestety wyjeżdżam i wracam dopiero 10 sierpnia... Jest szansa, że będę miała wi-fi, wtedy rozdziały się pojawią. Jeśli nie, to nic nowego tu nie będzie. Drugą wiadomością jest to, że założyłyśmy z Tyśką bloga ;) Tu macie linka :http://just-friends-or-something-more-auslly.blogspot.com/. Do napisania! 

                                                                              Bella ;)

sobota, 20 lipca 2013

Rozdział IX - Plątanina uczuć

19 lipca, piątek

#oczami Austina#
_"Tak, będę twoją dziewczyną." - mówi szczęśliwa brunetka.
- Aaaaaaaaaa! - krzyknąłem na cały dom. Znowu ten sam sen i tak cały czas od dwóch tygodni. Moja mama zastanawia się, czy nie wysłać mnie do psychiatry, ale co mam jej powiedzieć: " mamusiu spokojnie to tylko przez to, że kocham swoją przyjaciółkę, a koszmary mam od urodzin Pana Lestera, kiedy to Ally zgodziła się być dziewczyną tego sztywniaka" ? Otóż nie. Nikt nie wie jak źle się czuję, no prawie. Dawson zauważyła, że coś jest nie tak. Oczywiście nie obyło się bez przesłuchiwań, ale nic nie odkryła.
- Austin! To się już robi nienormalne! Ogarnij się! - wparowała do mojego pokoju mama.
- Już spokojnie, jeszcze ten weekend i będziesz miała spokój przez 2 tygodnie. - uspokoiłem rodzicielkę. Strasznie cieszę się na ten wyjazd. Wreszcie spędzę trochę czasu sam na sam z Allyson. Odkąd jest z "panem idealnym" nie spędza ze mną tyle czasu co wcześniej, a na dodatek ten bufon wszędzie z nami chodzi.
- Hmm, synku właściwie to trochę więcej. Wyjeżdżamy dzisiaj z tatą  na weekend w góry. Spokojnie nie będziesz sam, załatwiliśmy z Lesterem i Ally będzie z tobą w dzień i w nocy. - powiedziała mamusia, a ja osłupiałem. Tak dziwnie się składa, że Dez i Trish też gdzieś jadą. To wszystko wyglądało jak podstęp, no chyba, że to moja wyobraźnia coś sobie uroiła. Postanowiłem zadzwonić do brunetki.
- Halo? - odezwał się ku mojemu zdziwieniu Cole.
- Born... - powiedziałem ostrym głosem.
- Moon... - odpowiedział takim samym tonem chłopak.
- Daj mi Ally, proszę. - to ostatnie słowo przeszło mi ledwo przez gardło.
- Już i daruj sobie. - słyszałem jak ją woła. Na samo słowo "kochanie" wypowiedziane przez tego pajaca wściekłość mnie ogarnia.
- No cześć. Co tam? - usłyszałem głos Ally.
- Hej mała. Słyszałem, że spędzamy razem weekend... - zatrzymałem się oczekując potwierdzenia.
- Tak. Nareszcie tylko ty i ja. - słyszałem jak chłopak mojej przyjaciółki przeklina.
- A ten bufon? - zapytałem z obrzydzeniem.
- Austin! Przestań go tak nazywać... Wyjeżdża na wakacje, nie będzie go miesiąc. Jadę go odwieźć i potem przyjadę do Ciebie. - słysząc to zdanie uśmiechnąłem się i rozłączyłem. Czas zacząć operację " Steal your heart".

#oczami Ally#
Pożegnałam się z Colem i ruszyłam do domu Austina. Zadzwoniłam do drzwi, a już po chwili stanął przede mną roześmiany blondyn. Moon  odebrał ode mnie walizkę i zaniósł ją do swojego pokoju na pierwszym piętrze.
- Austin, gdzie ja w ogóle będę spać?
- Nie zastanawiałem się nad tym zbytnio, ale myślę, że u mnie jest wystarczająco dużo miejsca. - powiedział blondasek, a moje źrenice powiększyły się gwałtownie.
- Ale jak to? - spytałam lekko zszokowana odpowiedzią.
- Ej, nie miałem na myśli wspólnego łóżka, ale już nie raz zasnęliśmy obok siebie.
- Austin, następnym razem uprzedź mnie, gdy masz zamiar zażartować...
- A co, chciałabyś? Ha ha ha! - roześmiał się.
Właśnie w tamtej chwili rzuciłam w niego poduszką. W ten sposób zaczęła się wojna... Pióra z poduszek były wszędzie, nawet na jasnych włosach Austina. Czas dla mnie zatrzymał się na chwilę. Zawsze uwielbiałam spędzać z nim czas. Po godzinie naszych "zabaw" leżeliśmy na podłodze tarzając się ze śmiechu.
- To co teraz robimy? - zapytał się mnie.
- Hmmm, no nie wiem. Może tenis?
- A wiesz, że to nie jest taki zły pomysł?
Już po chwili szliśmy na korty. Szybko przebrałam się, otrzepałam z białych piórek, które wyleciały z poduszek i ruszyliśmy w drogę.
Gdy już dotarliśmy na miejsce rozpoczęliśmy naszą grę. Naturalnie przegrałam.
- To co, proponuję lody na pocieszenie?
- Dobrze, ale tylko waniliowe.
- No jasne.
Zjedliśmy po dwie gałki i wróciliśmy do domu blondaska.
- Ally... Dawno nie pisaliśmy żadnej piosenki... - powiedział zawiedziony Moon.
- Masz racje... - odparłam smutna.
Dopiero teraz zorientowałam się, że zaniedbywałam Austina i jego karierę. Usiedliśmy przy pianinie. Zaczęłam delikatnie muskać klawisze, a z instrumentu wydobyła się piękna melodia. Blondyn dołączył do mnie. To był właśnie nasz świat - tylko my i muzyka. Nasze ręce się spotkały... Po moim ciele przeszedł przyjemny dreszcz. Zerwałam się szybko z krzesła i pobiegłam po zeszyt i długopis. I stało się - napisałam piosenkę. Wręczyłam Austinowi kartkę, na której napisane było:

Każdy potrzebuje inspiracji
Każdy potrzebuje piosenki
Pięknej melodii
Gdy noce się dłużą
Ponieważ nie ma gwarancji
Że to życie jest łatwe
Kiedy mój świat się rozpada
Kiedy żadne światło nie może przełamać ciemności
Wtedy ja, ja
Ja patrzę na ciebie
Kiedy fale zalewają brzeg
I nie mogę już znaleźć mojej drogi do domu
Wtedy ja, ja
Patrzę na ciebie
Kiedy patrzę na ciebie
Widzę przebaczenie
Widzę prawdę
Kochasz mnie za to kim jestem
Tak jak gwiazdy trzymają się księżyca
Właśnie tam, gdzie należą
I wiem, że nie jestem sama
Kiedy mój świat się rozpada
Kiedy żadne światło nie może przełamać ciemności
Wtedy ja, ja
Ja patrzę na ciebie
Kiedy fale zalewają brzeg
I nie mogę już znaleźć mojej drogi do domu
Wtedy ja, ja
Ja patrzę na ciebie
Pojawiasz się po prostu jak marzenie dla mnie
Jak kolory w kalejdoskopie, które mnie otaczają
Wszystko czego potrzebuję,
Oddech, którym oddycham
Czy ty nie wiesz, jesteś piękny
Taaaak
Kiedy fale zalewają brzeg
I nie mogę już znaleźć mojej drogi do domu
Wtedy ja, ja
Ja patrzę na ciebie, ja patrzę na ciebie
Taak, taak, ooooo
Pojawiasz się po prostu jak marzenie dla mnie

I właśnie wtedy coś we mnie ruszyło... Boże ja nie kocham Cola... szaleje za moim przyjacielem.
- Ally... Ale to jest piosenka dla kobiety... - odparł zdziwiony blondyn.
- Wiem. Ta piosenka jest dla mnie i opisuje moje uczucia... - powiedziałam.

#oczami Austina#
Jasne... Uczucia... Pewnie do Cola. Eh...
- Allyson, zaśpiewaj  ją dla mnie. - poprosiłem dziewczynę. Zaśpiewała to pięknie. Miałem wrażenie, że patrzyła mi w oczy. Jej głos zaczarował mnie. Nie wytrzymałem... Pocałowałem ją. O dziwo oddała pocałunek. Wyraziłem tym pocałunkiem wszystkie moje uczucia. Mijało 5 minut... 10... 15... i skończyło się...
- Prze...prze...przep...raszam... - wybełkotałem i uciekłem z pokoju do łazienki. Oparłem się o umywalkę i spojrzałem w lustro. "Wow" - tylko to słowo chodziło mi po głowie. Jezu... wziąłem telefon i zadzwoniłem do...Trish.
T: Austin?
A: Ttt...trii...sz.
T: Boże, co się stało?
A: Poc...cał..owa...łem... All...lly...
T: CO ZROBIŁEŚ?!
A: Co ja zrobiłem...
T: Ale jak to się stało?
A: No ona śpiewała piosenkę i patrzyła mi w oczy. Nie dałem rady...
T: Boże Ty ją kochasz! Ile to trwało? 3 minuty?
A: Wieeesz... Właściwie to 15...
T: O w mordę jeża... I co czułeś?
A: Coś czego nie da się opisać...  Magia... Po prostu miłość... To jakby coś w Tobie rozkwitło, jakby płomień zapalił się w Twoim sercu i rozświetlił najciemniejszy kąt Ciebie...
T: Ja pieernicze piernika... kurka wodna... Co ona na to?
A: Nie wiem uciekłem...
T: Nie wyjawiaj jej jeszcze swoich uczuć...
A. Dobra, ja idę się tłumaczyć...

#oczami Ally#
Austin uciekł, a ja? Ja stałam jak słup. Ciągle czułam jego ciepłe usta na swoich... To nie był zwykły pocałunek, to było coś niesamowitego. Pierwsze co zrobiłam to zadzwoniłam do Cola. Zerwałam z nim... Naturalnie nie mam zamiaru mówić przyjaciołom... Mam plan... Muszę poczekać do wyjazdu w L.A... Jak na razie nie wiem co robić. Wybrałam numer Dezmonda.
D: No hej słoneczko co tam?
A: Austin mnie pocałował...
D: ŻE CO ZROBIŁ?!
A: Pocałował...
D: Jak się czujesz?
A: To było nie do opisania... Czułam coś, czego jeszcze nigdy nie czułam. Nagle przestałam trzeźwo myśleć, moje ciało zrobiło się bezwładne, przeszywały mnie przyjemne prądy...A wiesz co jest najgorsze, a może najlepsze?
D: Nie, co?
A: Pamiętasz jak opisywałeś mi uczucia do Lisy?
D: Tak... Ale nie rozumiem.
A: Zamknęłam oczy... Tego nie było przy Born'ie i jeszcze noga...Ona sama delikatnie się uniosła...
D: Najlepsze romansidło ever... Ty go... LOFFCIASZ BEJBEEE!
A: Wiem... Ale najpierw muszę poukładać sobie wszystko...
D: Rozumiem. Nic nie powiem. Trzymaj się skarbie.
Chwilę po zakończeniu poczułam oddech blondaska na plecach...
- Udajmy, że tego nie było... - powiedział mój "just friend".
- Zgadzam się... - przyznałam mu rację... no właściwie tylko na zewnątrz...
Poszliśmy się przygotować do spania. Oczywiście oboje zapomnieliśmy o kolacji... Już po chwili leżeliśmy ułożeni na łóżku... Ja na jednej połówce, Austin na drugiej. Blondasek puścił muzykę... Ostatnie co pamiętam przed zaśnięciem to słowa Moon'a : "Chrzanię to wszystko, albo zasnę w Twoich objęciach, albo nie zasnę wcale" i to jak się we mnie wtula, no i to co dodało tej chwili magi... tą ostatnią piosenkę...

******************
Witam... Zaczynałam ten rozdział bez weny, później uczucia wzięły górę... i wyszło romansidło. Każdy kto przeczyta ten rozdział niech pozostawi po sobie komentarz... nie tylko pozytywny... może być nawet tylko buźka... to test  ilu Was jest... od tego zależy również (bo nie tylko) czy zostanę...
                                                                                                                  Bella

czwartek, 18 lipca 2013

Rozdział VIII - Urodziny Lestera

5 lipca, piątek

#oczami Ally#
Wstałam dzisiaj wyjątkowo wcześnie. Zegarek wskazywał godzinę 7:30. Zeszłam na dół, zrobiłam sobie śniadanie i poszłam się ubrać. Napisałam tacie kartkę, w której zawarłam życzenia urodzinowe oraz informację, że z okazji jego święta ja pracuję cały dzień w Sonic Boom'ie. Poprosiłam również o to, aby odebrał mnie o 17. Naturalnie to był pretekst, chciałam zwabić jubilata na urodzinową imprezę-niespodziankę. W drodze do sklepu zadzwoniłam do Cola z prośbą o przybycie na przyjęcie. Brunet oczywiście się zgodził. Pod drzwiami  Sonic'a czekał Austin obładowany dekoracjami. Nie wierzyłam własnym oczom. Spojrzałam na zegarek. Była 8:15. Ten blondyn, którego znałam nigdy nie wstałby przed 9 rano. Coś tu nie grało.
- Cześć ranny ptaszku. - zaśmiałam się.
- Hej... Otworzysz w końcu te drzwi?! - zapytał lekko podniesionym głosem. Dopiero wtedy spostrzegłam, że ma ciężkie przedmioty i długo ich nie utrzyma. Szybko wykonałam "rozkaz" przyjaciela i wpuściłam go do środka. Od razu wzięliśmy się do roboty. Jak zwykle puściłam muzykę na max'a. Zaczęliśmy od Bruno Marsa. Kiedy leciała piosenka "Marry you" zaczęliśmy śpiewać i wygłupiać się. W momencie moich piruetów spadłam z drabinki. Oczywiście refleks Moon'a nie zawiódł. Chłopak złapał mnie chroniąc przed zrobieniem sobie krzywdy. Wszystko okej, gdyby nie fakt, że w tej właśnie chwili weszli Trish i Dez. Musiało to nieźle wyglądać bo ich miny były dość dziwne. W sumie to ja też bym tak zareagowała. Idą sobie śmiejąc się, a tu nagle widzą najlepszych przyjaciół w pomieszczeniu pełnym balonów i serpentyn, w tle leci piosenka o oświadczynach, a chłopak trzyma roześmianą dziewczynę na rękach... Dwuznaczna  sytuacja. No po prostu świetnie, teraz to będziemy mieć przekichane. Austin odstawił mnie na ziemie. Spojrzał na mój wyraz twarzy i wybuchł śmiechem. Chwilę później dołączyła do niego pozostała dwójka. Właśnie tym sposobem cała nasza czwórka tarzała się po podłodze. Dokończyliśmy dekorowanie i udaliśmy się na obiad do pobliskiej restauracji. Zjedliśmy posiłek i każdy z nas poszedł się przebrać. Tylko ja pognałam do Sonic Boom'a. Dzień wcześniej przyniosłam sobie sukienkę i dodatki (bez sukienki). Naszykowałam się i czekałam na przyjaciół i gości. Jako pierwszy, ku mojemu zdziwieniu pojawił się Cole. Zaraz po nim przybyli De La Rosa i chłopcy. Przedstawiłam Born'a blondynowi i rudzielcowi. Odniosła wrażenie, że Moon nie polubił bruneta. Obaj zachowywali się strasznie nienaturalnie. O 16:45 w sklepie byli już wszyscy zaproszeni goście. Równo o 17 do Sonic'a wszedł mój tata. Wyskoczyliśmy z ukrycia i krzyknęliśmy:
- Niespodzianka! - jego mina była bezcenna. Złożyłam mu jeszcze raz życzenia i wręczyłam mój prezent. Inni poszli w moje ślady. Już po paru minutach zaczęła grać muzyka. Czas zacząć zabawę! Szkoda, że nie umiem tańczyć. Na szczęście jest jeden plus, przed urodzinami Trish Austin nauczył mnie wolnego...

#oczami Austina#
Bawiłem się nieźle. Nagle zaczęła lecieć wolna piosenka. Chciałem po prosić Allyson do tańca, niestety "pan idealny" mnie wyprzedził. Patrzyłem jak jakiś bufon kradnie moją małą. Bolało jak cholera. Stojąc tak i patrząc na zakochane pary poczułem czyjąś rękę na ramieniu. Odwróciłem się i zobaczyłem Lestera.
- Austin, czemu się nie bawisz? Jest tyle pięknych dziewczyn na sali... - powiedział Pan Dawson.
- Może i jest, ale ta najpiękniejsza jest już zajęta... - odparłem.
- Jeśli Cię to pocieszy to nie lubię tego gościa, to ty zawsze będziesz moim ulubionym i wymarzonym zięciem. - stwierdził uśmiechnięty jubilat.
- Ale skąd Pan wiedział, że mówię o Ally? - spytałem nic nie rozumiejąc.
- Oj młodzieńcze... Myślisz, że nie widzę jak na nią patrzysz? Traktujesz ją jak królewnę, jesteś dla niej wsparciem w każdej sytuacji. Strasznie przypominasz mnie, kiedy byłem zakochany w swojej żonie... Kiedy mężczyzna locha kobietę, widać to od razu... - odpowiedział mi mężczyzna i zniknął z mojego pola widzenia. Chwilę później muzyka zgasła, a na scenę wszedł Dez. Oho będą problemy...
- Witam państwa mam na imię Dezmond i mam ciekawy film, który doda magi dzisiejszej imprezie. - żaden filmik nie przychodził mi do głowy, więc słuchałem dalej. - Zapraszam do mnie Pana i Panią Moon oraz Pana Dawsona. No, a teraz najważniejsze proszę o przygotowanie dwóch krzeseł przed sceną. - zakończył rudy przyjaciel, przynajmniej tak mi się wydawało.
- Austin i Ally, zapraszam do mnie. - powiedział opanowany niebieskooki - usiądźcie proszę, a państwo niech zajmą miejsca za nimi. - teraz to już byłem przerażony. Trish uruchomiła film, a ja zamarłem. Na ekranie pojawił się napis: "Kiedy rodziców nie ma w domu, to...". Nastąpiła przerwa, a rodzice popatrzyli na nas ze strachem w oczach. To co zobaczyłem na ekranie wywołało uśmiech na twarzach wszystkich zebranych z wyjątkiem Cola. Mianowicie mój genialny przyjaciel nagrał mnie niosącego śpiącą Allyson do swojego pokoju, a następnie to co działo się później, czytaj ja śpiący z przytuloną do mnie dziewczyną. Jakby komuś było mało na deserek puszczono moje "oświadczyny". Moja mamusia się popłakała, a tata i Pan Lester wypili nasze zdrowie. Ale Trish chyba było mało...
- Okej zapraszam teraz nasze gołąbeczki na parkiet. - no tego to się nie spodziewałem... Mus to mus... Wziąłem rozbawioną brunetkę za rękę, a DJ puścił "Marsz Mendelsona". Kiedy dotarliśmy na "parkiet" usłyszeliśmy głos Patrici:
- Moi drodzy państwo czas na pierwszy taniec!! - krzyknęła i już po chwili usłyszeliśmy  piosenka. Tańczyliśmy, spojrzałem w jej oczy i czas stanął, miałem wrażenie, że ona też czuje tą niesamowitą więź między nami i, że to wszystko jest tak samo magiczne dla niej. Może, to tylko wymysł mojej wyobraźni, ale mimo wszystko czułem, że dla niej skoczyłbym w ogień, że to tu i teraz liczy się najbardziej na świecie w tym momencie... No niestety coś, a raczej ktoś musiał to przerwać... Zobaczyłem wściekłego Born'a i to jak wychodzi... Inny by to wykorzystał, ale ja nie...
- Ally, Cole wyszedł z sali... Myślę, że jest zazdrosny... Zrozumiem jeśli za nim wybiegniesz. - wyszeptałem dziewczynie do ucha.

#oczami Ally#
Biegnąc za nim, czy nie... To pytanie chodziło mi po głowie... Postanowiłam, że kiedy piosenka się skończy wyjdę i zadzwonię do bruneta. Jak na razie liczyło się dla mnie to co jest teraz... Nie wiedziałam co się ze mną dzieje. Taniec z Austinem był taki, taki inny. Wolny z Colem dzisiaj i w tedy na randce nie może się równać do tego, który właśnie dobiegał końca... W tym było to "coś". Ale czemu? Tego nie wiem...Zostawię ten temat na później... Muzyka skończyła lecieć, podziękowałam blondynowi i wyszłam na zewnątrz. Zastałam tam Born'a.
- Czemu wybiegłeś? - spytałam stając na przeciwko niego.
- Czemu mi nie powiedziałaś, że kochasz kogoś innego? - zapytał z żalem w głosie. Tego się nie spodziewałam.
- Ale... Ja nie rozumiem... Ja i Moon tylko się przyjaźnimy... - mówiłam jąkając się. Ta sytuacja mnie przerosła.
- Jasne... Skoro tak uważasz... - wyczułam w jego głosie, że nie wierzy. Już miałam odchodzić, kiedy brązowooki mnie zatrzymał.
- Nie kochasz go... Czyli zostaniesz moją dziewczyną? - zadając to pytanie zbliżył się do mnie.
- Ja... ja muszę to przemyśleć... - uciekłam do środka. No i co teraz? Chcę tego, czy nie...

#oczami Austina#
Słyszałem końcówkę rozmowy Born'a i Dawson. No świetnie, stracę ją... Muszę chociaż utrzymać przyjaźń... Nie zastanawiając się długo ruszyłem za brunetką. Na dole jej nie było, od razu pomyślałem o pokoju prób. Wbiegłem na górę i nie myliłem się. Allyson siedziała w koncie skulona. O dziwo płakała, nie rozumiałem tego. Wydawało mi się, że tego właśnie chciała. Nie pytając o nic podszedłem do niej i ją przytuliłem. Głaskałem ją po głowie czekając aż się uspokoi. Wziąłem ją na ręce i wyniosłem tylnym wyjściem. Zaniosłem ją do jej domu. Położyłem ją na łóżku i dopiero teraz zauważyłem, że dziewczyna zasnęła. Delikatnie musnąłem jej usta i wyszedłem. Wróciłem do siebie i ze złości walnąłem pięścią w ścianę. Na całe szczęście nic sobie nie zrobiłem. Siadłem przy pianinie i napisałem swoją drugą piosenkę. Dokończyłem i poszedłem spać...
****************************
No hejo... xd muszę Wam zdradzić, że jestem uczuciowa... i pisząc ten rozdział płakałam w niektórych momentach... wiem, wiem to głupie xd ale taka już jestem... 13680430 - moje gg, jeśli ktoś ma jakieś pytania albo prośbę śmiało piszcie ;) nawet jeśli mnie nie będzie ;)
                                                                                                        Bella ;)

wtorek, 16 lipca 2013

Rozdział VII - Kolejny Hit

4 lipca, czwartek

#oczami Ally#
Obudził mnie jakiś huk. Otworzyłam oczy i zobaczyłam, że znajduję się w domu Moon'ów. Najdziwniejsze było to, że leżałam na Austinie. " No świetnie. Pewnie było mu niewygodnie" - pomyślałam. Muszę przyznać, że chłopak jest całkiem wygodny. Jego ciepłe ciało i  spokojne bicie serca sprawiło, że czułam się niesamowicie. Fajnie byłoby budzić się tak codziennie... "STOP! Allyson, co ty wygadujesz?! Ogarnij się dziewczyno!" - krzyczałam na siebie w myślach. Podniosłam się z mojego przyjaciela i udałam się do kuchni.
- Dzień dobry Ally. Jak się spało na moim synu? - spytała rozbawiona Pani Moon. Zawstydziłam się, a na mojej twarzy pojawił się rumieniec.
- Dzień dobry. Wspaniale. - odpowiedziałam zgodnie z prawdą i zaśmiałam się. Mimi uśmiechnęła się do mnie słodko i spytała:
- Niech zgadnę, mój ukochany syneczek jeszcze śpi?
- Oj tak, chyba wojna by go nie obudziła. - mówiłam śmiejąc się.
- Ma to po ojcu. Skoro nasi chłopcy jeszcze śpią, to my możemy wypić poranną kawę. Później zrobimy im śniadanie. - zaraz, czy ja dobrze usłyszałam? Nasi?
- Proszę Pani... ale my nie jesteśmy razem. - sprostowałam.
- Przepraszam Cię Allyson. - kobieta speszyła się i podała mi kawę. Rozmawiałyśmy ze sobą około 20 minut. Dowiedziałam się dużo kompromitujących Austina rzeczy... O 10:30 razem z mamą blondaska zajęłyśmy się przyrządzeniem śniadanka. Postanowiłyśmy zrobić omlety.

#oczami Austina#
Ze snu wyrwały mnie dwa kobiece śmiechy. Podniosłem lekko głowę i zobaczyłem, że nigdzie nie ma Ally. Zerwałem się na równe nogi i pobiegłem do kuchni. To co tam zobaczyłem, wywołało na mojej twarzy uśmiech: Brunetka z moją mamusią stały przy blacie kuchennym, a co było najzabawniejsze miały taką samą pozycje i w tym samym czasie sięgały po kubki z kawą. Nagle spostrzegłem koło mnie tatę. Chyba zauważył to co ja. Uśmiechnął się do mnie porozumiewawczo. Zaczęliśmy się skradać - ja do Allyson, a mój starszy do mamuśki. Mrugnąłem do tatulka i jednocześnie wbiliśmy palce w żebra naszych ukochanych. Po domu rozbiegł się mój śmiech. Dawson spojrzała na mnie groźnie, co rozbawiło mnie jeszcze bardziej.
- Austinie Monico Moon, grabisz sobie! - krzyknęła brunetka.
- Po nastolatku spodziewałabym się takiego zachowania, ale po 40-sto letnim facecie! - wydarła się moja rodzicielka na ojczulka. Chwilę później obydwie panie się uspokoiły i zjedliśmy śniadanie. Poszedłem się przebrać. Zszedłem na dół gotowy i razem z brunetką ruszyliśmy do niej. Dziewczyna odświeżyła się i założyła czyste ubrania. Przed 12 ruszyliśmy do Sonic Boom'a. Pomogłem Ally obsłużyć klientów. Kiedy zrobił się mniejszy ruch, zacząłem brzdąkać na gitarze.

#oczami Ally#
Stałam za ladą zastanawiając się nad randką z Colem, gdy do sklepów wparowała Trish, a tuż za nią wbiegł Dez. Patricia wzięła mnie za rękę i pociągnęła do pokoju na górę, widziałam, że Dezmond podbiega do Austina.
- Co tam? - spytałam czarnowłosą przyjaciółkę.
- Oj darujmy sobie, opowiadaj o randce! - zarządziła De La Rosa. Opowiedziałam jej cały wczorajszy dzień oraz dzisiejszy ranek.
- Ally... To jest takie romantyczne, Wy się kochacie! - wrzeszczała podekscytowana dziewczyna.
- Ciszej! Byliśmy tylko na jednej randce... - odparłam zdziwiona.
- Allyson mówię o Tobie i Moon'ie! - odparła zadowolona. Zatkało mnie.
- Trish. To nie możliwe. Podoba mi się Cole. - odpowiedziałam nie do końca przekonana. Brązowooka lekko się uśmiechnęła słysząc moje słowa.
- No nic... Kiedyś zrozumiesz... - rzuciła schodząc na dół. "A może ona ma rację? Nie, to głupie." - pomyślałam i ruszyłam za nią.

#oczami Austina#
Opowiedziałem Dezowi o zdarzeniach z ostatnich dwóch dni.
- Austin... Stary ty ją kochasz. - stwierdził rudowłosy.
- Chyba masz rację, uświadomiłem to sobie dzisiaj rano. - powiedziałem spuszczając głowę.
- Tak mi przykro. - rzekł niebieskooki. - Walcz o nią. - poradził mi przyjaciel. Pożegnał się ze mną i poszedł uczyć Lisę grać w bandżonówkę. Chwilę później zeszły dziewczyny. Trish była uśmiechnięta, natomiast Allyson sprawiała wrażenie nieobecnej.
- Ally, ty i ten Pan o tam - wskazała na mnie czarnowłosa - musicie napisać nową piosenkę na festiwal "Letnie hity spod orbity". Konkurs odbędzie się w sobotę.
- Ale, że teraz? - zapytaliśmy równocześnie z Dawson.
- TAK! Już! Do roboty! - popędziła nas dziwnie z siebie zadowolona De La Rosa.

* 50 minut później w pokoiku na pierwszym piętrze Sonic Boom'a*
- Uhuhuhu! Boska melodia mała! - krzyknąłem szczęśliwy.
- Dziękuje blondasku! - uśmiechnęła się brunetka wypowiadając to zdanie, ale po chwili posmutniała. - Martwią mnie słowa, mam dziwną blokadę. Boję się, że nic nie napiszę...- odparła zaniepokojona.

#oczami Ally#
- Może tym razem ja coś napiszę? - spytał blondyn. Ufałam mu. Uwierzyłam w jego talent.
- No dobrze. Tu masz kartkę i długopis. - powiedziałam wręczając mu przedmioty.
- O nie kochana, ja dyktuje, a ty piszesz. - trochę to było dziwaczne, ale zgodziłam się.
- No to pisz. - stwierdził i zaczął dyktować. :
"Dziewczyno, to powinienem być ja,
Jadący do twojego domu,
Pukający do twoich drzwi,
I całujący cię w usta" - przerwał, wziął głęboki oddech i mówił dalej:
"Trzymający twoją dłoń,
Tańczący w ciemnościach
Ponieważ byłem jedynym,
który kochał cię od początku
Ale teraz, gdy widzę cię z nim
Mój świat rozpada się
Ponieważ
Czekałem cały ten czas, 
By w końcu to powiedzieć
Ale teraz widzę, że twoje serce jest zajęte
I nic nie może być gorsze,
Kochanie, kochałem cię pierwszy
Miałem moje szanse, 
Nie mógłbym być tym, kim jest on
To boli najbardziej
Dziewczyno, zaszedłem tak blisko, 
Ale teraz już nigdy się nie dowiesz
Kochanie, kochałem cię pierwszy(...)"
Gdy zakończył osłupiałam.
- Austin... O kim jest ta piosenka? - spytałam po chwili.
- O nikim. Naszła mnie taka wena. - udałam, że mu wierzę.Zagrałam melodie, a on zaczął śpiewać. Podczas tego wszystkiego, chwilę spędzone z blondaskiem stanęły mi przed oczami.

#oczami Trish#
- No i jak? - spytałam chłopaka.
- Miałaś rację! On ją kocha! - krzyknął uradowany Dez. - A Ally? - spytał.
- Tu jest gorzej. Stwierdziła, że podoba jej się Cole. Całe szczęście, że mówiąc to się wahała. Widziałam w jej oczach jak bije się z własnymi myślami. Po za tym dużo więcej emocji wkładała w opowiadanie o czasie spędzonym z Moon'em, a nie z Born'em. - stwierdziłam szczęśliwa. 
- No to świetnie! Jeszcze pomysł z pisaniem piosenki... Jesteś genialna! - pochwalił mnie rudowłosy przyjaciel. Weszliśmy do Sonic Boom'a i stanęliśmy przed pokojem prób. Usłyszeliśmy końcówkę piosenki:
"Kochanie, kochałem cię pierwszy
Kochanie, kochałem cię pierwszy
Kochanie, kochałem cię pierwszy, o tak
Kochanie, kochałem cię pierwszy"
- Aaa! Dez! Udało się. - szepnęłam do zadowolonego niebieskookiego. Miny nam zrzedły, kiedy Allyson wypowiedziała słowa: "Austin, skoro już skończyliśmy, ja idę zadzwonić do Cola." Już wyobrażam sobie minę blondyna. Odsunęliśmy się od drzwi. Ally wybiegła z pomieszczenia. Zauważyłam łzy na jej twarzy. Coś tu nie gra. Dezmond wbiegł do Austiego, aby go pocieszyć. Ja pobiegłam za Dawson. Zastałam ją na schodach przed sklepem. Usiadłam koło niej i bez słowa ją przytuliłam. Obiecałam sobie koniec ze swataniem. Oni będą razem, ale jeszcze na to za wcześnie...

********************************
Chciałam Was przeprosić za ten rozdział... Jestem z niego niezadowolona. Wyszedł mi tragicznie. Przez te ostatnie dni w ogóle nie miałam weny, obiecuję Wam, że następny będzie lepszy.
                                                                            Bella :)

niedziela, 14 lipca 2013

Rozdział VI - Randka Ally

3 lipca, środa

#oczami Trish#
Obudziłam się dzisiaj o 12:00. To i tak jak na mnie wczesna pora. Wstałam i zorientowałam się, że dzisiaj Ally ma randkę z Colem. Zdziwiło mnie, że nie poprosiła bym przyszła jej pomóc. Myślałam, że będzie się stresować. To już nie pierwszy raz następuje taka sytuacja. Coś jest nie tak. Rok temu zdechł jej chomik, którego kochała. Co wydało mi się dziwne? Otóż nie zadzwoniła do mnie z płaczem, zniknęła na cały dzień. "Przypadkiem" tamtego dnia, ani ja, ani Dez nie widzieliśmy Austina. To jasne! Allyson spędziła ten dzień z Moon'em... Pewnie tak samo będzie dzisiaj. Najlepsze jest to, że nie mam jej za złe, że w tych ważnych dla niej dniach towarzyszy jej blondyn, a nie ja. Szczerze mówiąc wspaniała byłaby z nich para... Oni oczywiście są "tylko przyjaciółmi", ale ja wiem, że któregoś dnia uświadomią sobie, że się kochają... Jeśli nie to ja im to powiem...xd Jak na razie Dawson lubi Born'a. Mam nadzieje, że nie wyniknie z tego coś poważnego. Właściwie zależy mi na jej szczęściu i będę ją wspierać w każdych wyborach. Swoją drogą, ale było by fajnie jakby nasz blondasek był zazdrosny...uhuhu...xd

#oczami Ally#
- Ally... - usłyszałam jakiś głos. Otworzyłam oczy i zobaczyłam Moon'a. Kucał przy moim łóżku i ciepło się uśmiechał. Tak to jego słodki głosik mnie obudził...
- Austin... Co Ty tu robisz? Która jest godzina? - zapytałam.
- Twój tata mnie wpuścił, a sam poszedł do sklepu, aha i dał Ci wolne. Jest godzina 11. - odpowiedział brązowooki.
- Okej. Idę się ubrać, a ty jak chcesz idź sobie włącz telewizor, ok? - rzuciłam wchodząc do łazienki. Zeszłam ubrana do kuchni, na stole leżał talerz kanapek z serem. "No tak, blondasek zgłodniał" - pomyślałam. Zjedliśmy śniadanko i poszliśmy obejrzeć "Szkołę Uczuć". Oboje się popłakaliśmy, tylko przy mnie Austiś nie bał się płakać. Tak zleciał nam ranek. Austin niesamowicie mnie uspakaja. W ogóle się nie denerwowałam. Wybiła godzina 13:30. " Czas na obiad" - przeszło mi przez myśl. Postanowiliśmy zrobić pizzę. Oczywiście nie obyło się bez bitwy na mąkę. Zjedliśmy posiłek.
- No dobra. Czas się zbierać. - powiedziałam.
- To może ja już pójdę. - stwierdził blondyn.
- Nie! Przy Tobie jestem spokojniejsza, a po za tym pomożesz mi. - spojrzałam na niego błagalnie.
- No okej. - zgodził się. Wybraliśmy czerwoną sukienkęczarne szpilki na platformach oraz kopertówkę tego samego koloru. Włosy rozpuściłam i ułożyłam w "spadające loki". Poszłam się przebrać.
- Austin! - zawołałam.
- Tak? - odezwał się chłopak.
- Mam do Ciebie taką nietypową prośbę... Czy możesz zapiąć mi sukienkę? - blondasek zaczerwienił się na widok moich nagich pleców, ale spełnił moją prośbę. Udał się do mojego pokoju i czekał, aż wyjdę. Zrobiłam makijaż, dobrałam dodatki i wyszłam z łazienki.
- Jejku! Wyglądasz... ślicznie! Twój styl mówi: "Jestem kobietą romantyczną".
Taki look do Ciebie pasuje. - brązowooki podszedł i mnie przytulił.
- Dziękuję. Zostało jeszcze pół godziny. Poczekasz ze mną? - spytałam.
- No jasne! Dla Ciebie wszystko. Księżniczko... - powiedział blondyn, a na jego obliczu dostrzegłam tajemniczy uśmiech. To 30 minut zleciało naprawdę szybko. Za szybko. Pożegnałam się z Austinem i czekałam na Born'a. Chwilę później pojawił się.
- Witam moją damę. - przywitał się.
- No hej! To gdzie mnie zabierasz? - zapytałam zaciekawiona. Bałam się, żeby nie było to coś typu kręgle - nie byłam odpowiednio ubrana.
- Niespodzianka. Ale nie martw się, Twój strój nie będzie przeszkadzał. Wyglądasz świetnie. - uspokoił mnie. Swoją drogą... Czy On czyta mi w myślach? Przecież przed chwilą właśnie o tym pomyślałam, a On rozwiał moje wątpliwości jakby wiedział, co siedzi w mojej głowie.
- To co? Idziemy? - zadając to pytanie zamknęłam drzwi. Szliśmy przez park, aż nagle spośród drzew wyłoniło się ogromne jezioro. Cole pomógł mi wsiąść na łódkę. Wokół jeziora rosły krzewy z pięknymi różowymi kwiatami. Wtedy przypadkiem dostrzegłam pomost, na którym rozłożony był koc. Droga do niego usłana była płatkami róż. Żeby tego było mało, nutki romantyzmu dodały świeczki, z których unosiła się niesamowita woń kwiatów. Usiedliśmy. Rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym. Ni stąd, ni zowąd zaczęła lecieć boska piosenka. Born poprosił mnie do tańca i już po chwili kołysaliśmy się w rytm muzyki. Czułam się niesamowicie. Powoli zakochiwałam się w brunecie. Niestety czegoś mi brakowało... Nie umiem tego opisać, może to "coś" przyjdzie z czasem? Zapadł całkowity zmrok. Musieliśmy wracać. Cole odprowadził mnie do domu. Podziękował za wspaniałą randkę i delikatnie musnął ustami moją dłoń. Pożegnałam chłopaka i wbiegłam na górę do swojego pokoju, założyłam luźne ubranie i zmyłam makijaż. Zebrałam włosy w kucyka. Naturalnie pobiegłam do Austina.

#oczami Austina#
Siedziałem sam w domu i oglądałem "Na zawsze Twój". Po domu rozbiegł się dźwięk dzwonka do drzwi. Otworzyłem je i zobaczyłem "moją" Ally. Powiedziałem moją? Dlaczego? Bo tylko przy mnie chodziła tak ubrana.
- Siema blondasku. Mogę wejść? - spytała uśmiechnięta.
- Po co pytasz, skoro wiesz? - zaśmiałem się i wpuściłem ją. Usiedliśmy na kanapie i Ally zaczęła opowiadać o randce z Colem.
- No widzisz jaki On jest cudowny - zakończyła swą opowieść pytaniem.
- No widzę... - odparłem ze sztucznym uśmiechem.Włączyłem jakiś przypadkowy horror. Brunetka strasznie się bała, więc przytulała się do mnie. Jak zwykle zasnęła. No i znowu nie mogłem się ruszyć, ale nie przeszkadzało mi to, bo z taką dziewczyną na ramieniu mógłbym tkwić w bezruchu przez całą wieczność. kiedy Ally opowiadała o swoim "idealnym" Born'ie czułem się dziwnie i pomyślałem przez chwilę, że to ja mógłbym być na jego miejscu. Czy to zazdrość? Nie, chyba tylko odbija mi po romansidłach. No dobra, może byłem zazdrosny, ale tylko troszkę. No... może bardziej niż troszkę. Rozmyślając tak i ja odpłynąłem do Krainy Morfeusza. Nie spałem długo, około pół godziny później usłyszałem głosy rodziców: "Mimi, zobacz!" - krzyknął tata. "Cicho, bo ich obudzisz" - mówiła mama. Postanowiłem udawać, że nadal śpię, ale skrycie marzyłem o tym, żeby wziąć Ally na ręce i przenieść w miejsce, gdzie zostalibyśmy sami. "No popatrz na nich. Tak słodko razem wyglądają" -Ciągnęła dalej moja rodzicielka. "Oj tak" - zgodził się tato. "Lubię tą Dawson. To dobra dziewczyna. Mogłaby być moją synową" - i tyle zdołałem usłyszeć, ponieważ rodzice przeszli do innego pokoju. Zastanawiały mnie ich słowa i w myślach przewijały mi się obrazy z przyszłości. Spojrzałem na Allyson. Spała jak zabita, trochę drżała z zimna, więc okryłem ją, a właściwie nas kocem. Wysłałem jeszcze smsa do jej taty, że brunetka została u mnie. Zapach Jej włosów sprawił, że powoli zacząłem zasypiać. Pachniały brzoskwiniami. W śnie zadawałem sobie jedno pytanie, które mnie męczyło... Czy to możliwe, że zakochałem się w mojej najlepszej przyjaciółce? Czy to tylko strach przed utratą jej...

**************
No hej ;) Mam nadzieje, że rozdział Wam się podoba... Specjalny dedyk dla Ally - wiernej fanki z mojego drugiego bloga ;) Chciałam jeszcze podziękować mojemu tacie i siostrze, że pomoc przy pisaniu xd
                                                                                                   Bella:)


piątek, 12 lipca 2013

Rozdział V - Disa ( Dez + Lisa)

2 lipca, wtorek

#oczami Austina#
- Austin, Dez! Wstawajcie, już dochodzi 9! - głos mojej mamy wyrwał mnie ze snu.
- Dobrze, już wstajemy! - krzyknąłem. Obudziłem Deza i poszliśmy się ubrać. Ja włożyłem mój ulubiony zestaw, a mój rudy przyjaciel ubrał swój "najlepszy" zastawik xd Za to właśnie go uwielbiam. Jest jak zastrzyk dobrego humoru. Gotowi zeszliśmy do kuchni. Mama podała nam kanapki i herbatę, po czym oznajmiła, że idą z tatą do naszego sklepu i wrócą późno. Zjadłem swoją porcję i zadzwoniłem do Ally:
- Halo? - usłyszałem jej zaspany głos.
- Hej mała. Zadzwoń po Trish i przyjdźcie do mnie jak najszybciej. - powiedziałem.
- Austin! Musisz tak wcześnie!? Patricia jest u mnie. Daj nam pół godziny. - rzuciła brunetka i rozłączyła się. Wróciłem do Deza, który kończył posiłek.
- No stary, dziewczyny w "drodze". - poinformowałem rudzielca, ale on jakby nie kontaktował. Zastanawiałem się długo o co chodzi. Słowa przyjaciela oświeciły mnie:
- Lisa... Czy to nie najpiękniejsze imię na świecie? - spytał. Nie byłem przekonany, czy pata mnie, czy siebie.
- Ej! Dezmondzie... Ty się zakochałeś! - krzyknąłem wesoło.
- Nie będę zaprzeczał... - odparł niebieskooki.
- Dlaczego do niej nie zadzwonisz, napiszesz, czy coś? - to pytanie cisnęło mi się na usta.
- Bo mam plan. - i tu zrobił tak zwane "brewki".
- Zaproszę ją na romantyczny piknik... Mam prośbę do Ciebie i Ally. Moglibyście napisać piosenkę o moich uczuciach? Później mógłbyś ją nam zaśpiewać... - Dez spojrzał na mnie błagalnie.
- Ze mną nie ma problemu. - zgodziłem się. - jeszcze pogadaj z Allyson.
- Aww... - usłyszałem damskie głosy.
- Pewnie, że w to wchodzę! - krzyknęła podekscytowana Dawson.
- Ja też się mogę przydać. Załatwię najlepsze miejsce na randkę. - zaoferowała Trish.
- Dziękuję Wam! - mówiąc to Dez przytulił każdego z nas.
- Okej. To po co chcieliście żebyśmy przyszły? - zapytała Patricia.
- Mamy dwie sprawy. - powiedział Dezmond.
- Urodziny twojego taty to pierwsza. - zwróciłem się do brunetki.
- Nie rozumiemy. - jak zwykle dziewczyny nie ogarniały.
- Robimy imprezę. To ma być niespodzianka. - odezwał się rudzielec.
- Aaa... Wtajemniczyliście już wszystkich, prawda? - spytała De La Rosa.
- Właściwie to tak. Czekamy tylko na zgodę Ally. Mamy już wszystko gotowe. - odparłem. Allyson podeszła i przytuliła mnie w formie podziękowania.
- Dziękuje. - wyszeptała.
- Zostaje jeszcze druga sprawa. - przypomniał Dez.
- No tak. Co powiecie na wspólny wyjazd na wakacje do domku letniskowego w L.A?
Zamiast odpowiedzi usłyszałem pisk przyjaciółek. Ich miny były bezcenne. Posiedzieliśmy jeszcze godzinę. O koło 11:30 rozdzieliliśmy się, zaczęliśmy operację pt.: " Fall in love - Disa". Mój rudy przyjaciel poszedł zaprosić Lisę na randkę. Trish zajęła się jej (randki) organizacją, a ja wraz z Ally udaliśmy się do Sonic Boom'a. Szybko obsłużyliśmy klientów i udaliśmy się do pokoiku na pierwszym piętrze.
- Austin...- zaczęła Allyson.
- Tak wiem jest przystojny, a jaki z charakteru? Jak ma na imię? Kiedy go poznam? - zadałem serię pytań. Brunetka patrzyła na mnie ze zdziwieniem.
- Ale skąd Ty... - znowu jej przerwałem.
- Byliśmy z Dezem na siłowni w galerii i jak przechodziliśmy to Was widzieliśmy. - wyjaśniłem.
- Cole Born. Jest kuzynem Patrici. Jaki jest? Idealny... Myślę, że poznasz go na urodzinach taty. Jutro idę z nim na pierwszą randkę. - pochwaliła się Dawson. Byłem z niej dumny.
- Brawo mała! - przytuliłem ją. - To co piszemy? - zapytałem.
- No pewnie! - odpowiedziała brunetka. Po godzinie mieliśmy gotową piosenkę.
- Dobra robota! - przybiłem "piątkę" Ally. Chwilę później do pokoju wparował Dezmond.
- Zgodziła się! - krzyknął uradowany.
- Gratulujemy! - powiedziałem. Tak szybko jak się pojawił, tak też zniknął.
- Allyson, denerwujesz się przed randką? - znów zszedłem na temat Cola, sam nie wiem czemu.
- Strasznie. Mam do Ciebie prośbę... Randkę mam o godzinie 18:30... - tu jej przerwałem.
- Ile wcześniej mam być? - po jej minie widziałem, że znowu trafiłem.
- Jakbyś mógł to przyjdź już rano. - stwierdziła.
- Aż tyle przed? No skoro mnie potrzebujesz to okej. - uśmiechnąłem się do niej i rzuciłem wychodząc:
- To do jutra maleńka.
- Do jutra "duży". - zaśmiała się Ally.

#oczami Ally#
Pisząc tą piosenkę czułam się dziwnie. Austin to na prawdę dobry przyjaciel. Jestem mu wdzięczna za to, że jest zawsze kiedy go potrzebuję. Gdy wyjedziemy do L.A zrobię mu niespodziankę. Zeszłam na dół, obsłużyłam jeszcze kilku klientów i zamknęłam sklep. Udałam się do domu i resztę dnia spędziłam na oglądaniu telewizji.

#oczami Deza#
"Już czas" - pomyślałem. Ubrałem się i ruszyłem pod dom Lisy. Zapukałem do drzwi. Otworzyła mi moja wybranka. Wyglądała pięknie.
- Wow! Wyglądasz zjawiskowo. - powiedziałem.
- Ty również. - zaśmiała się blondynka. - To dokąd idziemy? - spytała.
- Niespodzianka. - wyszeptałem. Kiedy dochodziliśmy zastawiłem dziewczynie oczy, aby nic nie widziała.
Trish się postarała. Było mega romantycznie i magicznie. To miejsce zachwyciło Lisę. Skąd to wiem? Jak niby nigdy nic rzuciła się na mnie. Usiedliśmy. Porozmawialiśmy trochę, pośmialiśmy się. Ściemniło się. Przyszedł czas na atrakcję główną. Zza krzaków wyskoczył Austin z gitarą. Zaczął grać naszą piosenkę. Blond piękność się tego nie spodziewała. Poprosiłem ją do tańca. Tańczyliśmy, a ja czułem się jak w niebie. Miłość... Najpiękniejsza i najlepsza rzecz na świecie. Nadszedł czas wracać. Kiedy byliśmy pod domem dziewczyny. Pocałowałem ją lekko w policzek. Zarumieniła się i podziękowała za wspaniale spędzony czas. Wróciłem do domu i na konferencji gg opowiedziałem przyjaciołom całe spotkanie. Po udanym dniu zasnąłem raz - dwa.
***************************

No witam :) Rozdział dedykuję moim najką, które w tym rozdziale wyczują nutkę mnie ;) No i oczywiście kilka rzeczy z naszego/mojego życia ;) Dziękuje za komentarze, ale przede wszystkim za czytanie :)                                    
                                                                                                  Pozdrawiam, Bella ;)

środa, 10 lipca 2013

Rozdział IV - Cole & Diana & Lisa

1 lipca, poniedziałek

#oczami Ally#
Obudziłam się dziś o godzinie 9:00. Leniwie zwlekłam się z łóżka i poszłam zrobić sobie śniadanie. Kiedy byłam w kuchni, spojrzałam odruchowo na kalendarz. "O nie! Tata ma urodziny za 5 dni, a ja nie kupiłam mu jeszcze prezentu." - pomyślałam. Wzięłam telefon do ręki i wykręciłam numer do Trish.
- Hej mała, co tam? - usłyszałam zaspany głos przyjaciółki.
- Hejka. Co powiesz na babski dzień? Muszę kupić coś dla taty, więc może chodźmy na zakupy? - spytałam.
- No jasne. Będę u Ciebie o 11. - zakomunikowała Trish i rozłączyła się. Było dopiero w pół do dziesiątej. Zjadłam śniadanie, które wcześniej przygotowałam i poszłam się ubrać. Spakowałam do torebki wszystkie potrzebne rzeczy i zasiadłam na kanapie w salonie. Nadal miałam dużo czasu więc włączyłam TV.

#oczami Deza#
O koło godziny 9:00 szedłem do domu Austina. Zadzwoniłem dzwonkiem do drzwi. Otworzyła mi mama blondyna. Wpuściła mnie do środka. Mój jasnowłosy przyjaciel jeszcze spał. Wpadłem na szatański plan. Nalałem do kubka zimnej wody i ruszyłem w stronę pokoju młodego Moon'a. Wylałem na niego zawartość naczynia.
- Co do jasnej...D.E.Z! Zabiję Cię! - usłyszałem krzyk brązowookiego.
- Haha. Co powiesz na dzień sportu, tylko my dwoje. Pogadamy trochę. - mówiłem dalej się śmiejąc.
- Okej. Daj mi 20 minut. - powiedział o dziwo spokojnie Austin. Poszedł zjeść spokojnie. Czekałem na niego w salonie. Po 15 minutach blondasek wrócił ubrany.

#oczami Ally#
Strasznie się nudziłam. Wreszcie usłyszałam pukanie do drzwi. Z radością je otworzyłam i ujrzałam Trish. Uściskałam ją, a ona zdziwiona zapytała:
- A Tobie co? - "ech... Czy nie można już od tak przytulić przyjaciółki?" - pomyślałam.
- Nic. Po prostu cieszę się, że spędzę dzień tylko z Tobą... - powiedziałam. Poszłam po torebkę, wzięłam klucze i zamknęłam dom. No i poszłyśmy. Kiedy byłyśmy w galerii zachciało mi się kawy. Udałyśmy się do kawiarni, zamówiłyśmy czekoladowo-waniliowe latte i siadłyśmy przy stoliku. Nagle w tłumie zobaczyłam jego...Brązowookiego bruneta. Był dobrze zbudowany i wysoki. Miał na sobie jasne spodenki i niebieską koszulkę. Taki strój idealnie podkreślał ciemną karnację chłopaka.
- Ziemia do Ally! - krzyknęła Trish orientując się o co chodzi.
- To Cole Born, mój kuzyn. Przeprowadził się tutaj z Hiszpanii. On i ta dziewczyna - tu wskazała na wysoką szatynkę. - wprowadzili się tu w czwartek. To jego siostra. Ma na imię Diana.
- A ich rodzice? - spytałam.
- Zostali w Hiszpanii. Widzę, że Cole Ci się spodobał. Co chcesz o nim wiedzieć? Zapewne wszystko. - zaśmiała się Patricia. Jak ona mnie dobrze zna.
- Trafiłaś w sedno. Ile ma lat? Czym się interesuje? Jaki jest? Posiada dziewczynę? - zaczęłam swoje przesłuchanie.
- Ma 19 lat. Interesuje się muzyką i sportem. Jest miły, uroczy, uczuciowy, uczciwy, sympatyczny, a i totalny z niego romantyk. Mogłabym tak wymieniać w nieskończoność. Szczerze? Ma wszystkie cechy, które powinien mieć twój idealny chłopak. Na twoje szczęście jest wolny i szuka dziewczyny wyjątkowej. - stwierdziła zamyślona Trish.
- Okej. To jest za piękne, żeby było prawdziwe. Jaki jest haczyk? - spytałam podejrzliwie.
- Wieeeesz... - przedłużyła ten wyraz potwierdzając jednocześnie moje obawy. - Cole jest strasznie nieśmiały, bardziej niż ty. - wydusiła to z siebie czarnowłosa.
- Jej! To nic takiego! Da się to przeżyć... Ale tego, że on idzie w naszą stronę, to ja już nie przeżyje! - stwierdziłam próbując uciec, niestety było już za późno. De La Rosa przedstawiła nas sobie. O dziwo nie spinałam się przy nim. Z tego co zauważyłam on też czuł się przy mnie swobodnie. Trish i Diana poszły pochodzić po sklepach. Jestem pewna, że zrobiły to specjalnie, żebym została z Born'em sam na sam. Rozmowa z chłopakiem kleiła się. Tematy nam się nie kończyły.

#oczami Austina#
Poszliśmy z Dezem na siłownię w galerii. Przebraliśmy się i udaliśmy się na bieżnię.
- No Dez, o czym chciałeś pogadać? - spytałem.
- Mam dwie sprawy. Pierwsza to urodziny Pana Lestera. - powiedział.
- Myślę, że tym zajmiemy się z dziewczynami. Spotkamy się z nimi jutro i porozmawiamy na ten temat. A ta druga sprawa? - muszę przyznać, że ciekawiło mnie o co chodzi niebieskookiemu.
- Wakacyjny wyjazd. Pomyślałem, że moglibyśmy wyjechać gdzieś całą czwórką. - po raz pierwszy mój rudy przyjaciel wpadł na coś mądrego. Szok.
- Dobry pomysł. Pozostaje tylko gdzie i kiedy?
- Wiesz, myślałem nad tym i wpadł mi do głowy pewien pomysł. Domek letniskowy na plaży w Los Angeles. Pamiętasz? Jeździliśmy tam jak byliśmy mali. - powiedział Dezmond. Na samo wspomnienie tego domku uśmiechnąłem się. Uwielbiałem go!
- Jesteś genialny Dez! Chodźmy teraz popodnosić ciężarki. - rzuciłem propozycje, a mój towarzysz się zgodził. Spędziliśmy godzinę na ćwiczeniu i planowaniu wyjazdu. Wycieńczeni udaliśmy się do przebieralni. Gotowi ruszyliśmy w stronę wyjścia. Przechodziliśmy koło kawiarni. Nagle rudy przyjaciel odezwał się:
- Co powiesz na basen Aust... - nie dane mu było skończyć.
-Ej stary, czy to nie Ally siedzi tam przy stoliku i flirtuje z jakimś brunetem? - krzyknąłem.
- Nie chcę Ci nic mówić, ale twoja narzeczona za niedługo zerwie "zaręczyny". - parsknął Dez. Zaczęliśmy się śmiać.
- Teraz tak na poważnie, znasz go? Bo ja nie. Wydaje się być w porządku. Allyson wygląda na szczęśliwą. Ciesze się. - szepnąłem.
- Oj tak, jest zadowolona i nie, nie znam kolesia. - odpowiedział błękitnooki.
- Dobra, chodźmy na ten basen. - jak powiedziałem tak zrobiliśmy.

#oczami Ally#
Było już dość późno, pożegnałam się z Colem i wiecie co? Zaprosił mnie na randkę. Jupi! On jest taki słodki. Skradł me serce. Odszukałam Trish. Opowiedziałam jej wszystko i naładowane dobrą energią ruszyłyśmy w poszukiwaniu prezentu dla taty. Już po chwili znalazłam idealny podarunek. Kupiłam tatulkowi zawieszkę do kluczy - złoty akordeon oraz książkę z opisami najlepszych akordeonistów świata. Wróciłyśmy do domu i zaczęło się małe piżama-party. Tak minął mi dzień. Nie mogę się doczekać randki, którą mam w środę. Muszę opowiedzieć o wszystkim Austinowi. Kiedy skończyłam swoje rozmyślenia była 2:00 w nocy. W końcu szczęśliwa zasnęłam.

#oczami Austina#
Byliśmy na basenie. Dez wpadł na jakąś blondynkę. Pogadali trochę i wymienili się numerami. Kto wie? Może coś z tego będzie... Dziewczyna miała na imię Lisa. Muszę przyznać, że była urocza. Myślę, że pasuje do niebieskookiego. Później popływaliśmy, a potem udaliśmy się na moje lekcje tańca. Koło 20:00 wróciliśmy do mnie. Zrobiliśmy sobie maraton filmowy. Obejrzeliśmy wszystkie części "Pamiętnika Księżniczki". Zasnęliśmy dopiero koło 6:00. Nie mogliśmy doczekać się reakcji dziewczyn, kiedy powiemy im o wyjeździe do LA. To był udany męski dzień ;)

wtorek, 9 lipca 2013

Rozdział III - przyjacielskie zaręczyny

30 czerwca, niedziela

#oczami Austina#
Wstałem jako pierwszy. Zobaczyłem, że jestem w swoim pokoju, a koło mnie na łóżku leży Ally. Przypomniałem sobie wydarzenia z poprzedniego wieczoru. Allyson zasnęła w salonie. Wziąłem ją na ręce i przyniosłem tutaj. Chciałem wrócić do czekających na mnie na dole przyjaciół, ale dziewczyna przytuliła się do mnie. Nie chciałem jej budzić, tak słodko spała. Z czasem i ja usnąłem. Traktuję Ally jak siostrę, kocham ją tak mocno jak chłopak może kochać swoją przyjaciółkę. Wracając do teraz... Wydostałem się z uścisku brązowookiej i ruszyłem w stronę kuchni. Kiedy przechodziłem przez salon, zobaczyłem coś co spowodowało u mnie wybuch śmiechu - Trish spała wtulona w Deza. Już widzę jej minę, kiedy się obudzi. Wreszcie dotarłem do kuchni. Zabrałem się za robienie jajecznicy.

#oczami Ally#
Obudziłam się w pokoju Austina. "Dziwne" - pomyślałam. Byłam pewna, że zasnęłam w pokoju dziennym. No nic... Podniosłam się z łóżka i muszę stwierdzić, że dawno tak dobrze nie spałam. Zeszłam na dół, bo pokój blondyna znajdował się na pierwszym piętrze, nagle usłyszałam, że ktoś krząta się po kuchni. Przechodząc przez salon powstrzymywałam się od wybuchnięcia nieopanowanym śmiechem. "Dez z Trish... Ale jazda! xd" przeszło mi przez myśl. Zajrzałam niepewnie do kuchni. Uśmiech nie schodził mi z ust. Odezwałam się:
- Dzień dobry kucharzu! Mam pytanio-prośbę. - mówiąc to zrobiłam słodką minkę.
- Witam naszego śpiocha. Pytaj śmiało. - odpowiedział. Śpiocha?! Dobra tym razem mu daruję.
- Nie miałbyś może jakiś ciuchów na przebranie dla mnie? - zapytałam niepewnie.
- Poczekaj chwilę. Przypilnujesz jajecznicy? - powiedział.
- Jasne. - uśmiechnęłam się, a Austin wyszedł. Nie powiem śniadanko wyglądało smakowicie. Po pięciu minutach już było gotowe. Zaczęłam nakładać jajecznicę na talerze. W pewnym momencie usłyszałam krzyk Trish:
- AAA! FUJ!!! - już powiedziałam co się stało. Poszłam do niej. Moon słysząc wrzask także przybiegł do salonu. Kiedy zobaczyliśmy zniesmaczoną, wściekłą Patricie i zdezorientowanego Deza zaczęliśmy się śmiać. Blondyn wręczył mi jakąś sukienkę i powiedział:
- Proszę. Tylko to znalazłem. Tą sukienkę moja mama ubrała na pierwszą randkę z moim tatą. - zarumieniłam się i podziękowałam. Poszłam się przebrać. Założyłam  przepiękną kreacje i udałam się do moich przyjaciół.

#oczami Austina#
Siedzieliśmy w kuchni jedząc śniadanie, kiedy weszła Ally. Zobaczyłem ją i zaparło mi dech w piersiach. Brunetka to śliczna dziewczyna, a suknia doskonale to podkreśliła. Efekt sprawił, że odleciałem.
- Wow! Ale świetnie wyglądasz. - skomplementował dziewczynę Dez.
- Jesteś piękna. - dodała Trish.
- Dziękuje, ale nie przesadzacie trochę? - speszyła się Allyson. A ja? Ja siedziałem z buzią otwartą tak szeroko, że spokojnie zmieściłaby się w niej piłeczka do tenisa. W końcu coś z siebie wydusiłem:
- Skoro jesteśmy tu wszyscy, to Wy - tu zwróciłem się do rudowłosego i czarnowłosej - będziecie świadkami tego co teraz powiem. Przyjaciele, wiecie doskonale, że zawsze chciałem się ożenić w wieku 21 lat...- tu zrobiłem przerwę na oddech, a oni siedzieli ja wryci. - Jeśli do moich 21 urodzin nie znajdę wybranki serca - tu zwróciłem się do Ally - i ty też będziesz wolna...zostaniesz moją żoną? - spytałem całkiem poważnie klękając na jedno kolano. Dziewczyna patrzyła na mnie jak na idiotę. Dotknęła mojego czoła sprawdzając czy nie mam czasem gorączki, ale wszystko było w porządku. Ja spojrzałem na nią wyczekując odpowiedzi.

#oczami Ally#
"Raz kozia śmierć" - pomyślałam.
- Austin... Jako iż moje wyobrażenia co do wieku odpowiedniego do małżeństwa oraz, że jestem twoją najlepszą przyjaciółką... Zgoda. - powiedziałam. Wszyscy parsknęliśmy śmiechem... i w tym momencie spostrzegłam, że Dez wszystko nagrywa.
- DEZ! Jeśli ktoś to zobaczy, zabiję Cię! - krzyknęłam.
- Dez nagrywaj to. - powiedział chytrze Moon. Podszedł do mnie i przytulając podniósł do góry i obracając się według własnej osi powiedział:
- O to moja narzeczona! - zaśmiałam się i szepnęłam mu do ucha:
- Wariat z Ciebie blondasku.- uśmiechnęliśmy się do siebie i dokończyliśmy śniadanie. Nasi przyjaciele niestety musieli już iść. "No to zostaliśmy sami" - pomyślałam.

#oczami Austina#
Postanowiliśmy obejrzeć jakiś film. Mimo protestów brunetki włączyłem "Piłę". W pewnej chwili Ally się odezwała:
- Austin...? - spojrzała na mnie.
- Tak? - odparłem.
- To dzisiaj... Co to było? Jesteśmy przyjaciółmi, to tylko żarty... Tak? - widziałem, że ta wypowiedź ją skrępowała.
- Nie to nie są żarty. Tak jesteśmy przyjaciółmi. Właśnie dlatego poprosiłem o to Ciebie. - zaśmiałem się, ale widząc, że dziewczyna nie rozumie ciągnąłem dalej. - To takie zabezpieczenie dla nas. Mam do Ciebie zaufanie i jak na razie tylko Ciebie widzę w tej roli. Pocieszę Cię... Jest mała szansa , że to dojdzie do skutku. Spójrz na siebie, jesteś piękna i mądra, na pewno znajdziesz tego jedynego. - zakończyłem.
- Aww... Panie Moon, Pan też jest niczego sobie - brązowooka mówiąc to przytuliła mnie. Dokończyliśmy film i wyszliśmy na spacer. Zrobiło się późno. Odprowadziłem brunetkę do domu, a sam udałem się na lotnisko po rodziców. Kiedy na nich czekałem dostałem sms'a od Deza: "Gratuluje narzeczonej. xd Musimy się jutro spotkać. Dobrej nocy kochasiu. xoxo". Po długim oczekiwaniu wreszcie ujrzałem rodziców. Udaliśmy się do domu. Przeprosiłem mamę za pożyczenie jej sukienki Allyson. Ona zamiast na mnie pokrzyczeć uśmiechnęła się serdecznie. Dziwne. Po dniu pełnym wrażeń usnąłem.

**************************
No i mamy rozdział III.  Dziwny, ale jest ;) Dziękuję za czytanie i komentowanie. Jedna doba i ponad 100 wyświetleń, DZIĘKUJĘ!!! ;*

                                                                                                                         Bella:)

poniedziałek, 8 lipca 2013

ROZDZIAŁ II - dzień oczami Ally ;)

29 czerwiec
Wstałam jak zwykle o godzinie 9:30. Jest sobota. Zaczęły się wakacje. W weekendy sklepem zajmuje się tata, więc mogę zająć się sobą. Wysłałam sms'y do moich przyjaciół. O to ich treść: " Hej ;) Plaża? O 11 u mnie ;*". Wszyscy się zgodzili. Podreptałam do łazienki. Umyłam zęby, ogarnęłam swoje bujne loki i poszłam się ubrać. Założyłam turkusowe bikini i narzuciłam na siebie krótką, żółtą sukienkę plażową. Włożyłam sandałki  na koturnach, które dodały mi kilka centymetrów. Spakowałam torbę plażową i spojrzałam na zegarek. Wskazywał 10:15. Zeszłam na dół i zabrałam się za robienie naleśników na śniadanie. Taty naturalnie nie było w domu. Nagle usłyszałam otwierające się drzwi wejściowe, pomyślałam, że to on. Chwile później poczułam, że ktoś przytula mnie od tyłu. Na początku przestraszyłam się, ale kiedy wyczułam dobrze znane mi perfumy "Austin" - pomyślałam. Nie pomyliłam się.
- Ally! Naleśniki? Skąd wiedziałaś, że nie jadłem śniadania? - rozbrzmiał głos Austina. "No tak ma klucze do domu" - przeszło mi przez myśl.
- Austin, czy ty masz jakiś szósty zmysł? Zawsze kiedy robię naleśniki, ty się pojawiasz. -powiedziałam roześmiana. Chłopak zarumienił się, ale po chwili sam zaczął się śmiać.
- Pomóc Ci? - spytał uśmiechając się.
- Nie, ale dziękuje za chęci. Oboje wiemy jak to się skończy. Usiądź, zaraz podam śniadanko. - zakończyłam swoją wypowiedź. Ja i Austin razem w kuchni...to zawsze kończy się bitwą na jedzenie. Blondyn też o tym pomyślał i nic nie mówiąc, z wielkim bananem na twarzy wykonał moje polecenie. Naleśniki posmarowałam nutellą. Ułożyłam na nich truskawki i podałam na stół. Zjedliśmy je z wielkim apetytem. Jakieś 15 minut później pojawili się Dez i Trish. Razem udaliśmy się na plażę. Kiedy tam dotarliśmy chłopcy pognali do wody, a my zaczęłyśmy się opalać. Rozkoszowałyśmy się błogim spokojem. Nie trwało to długo. Na moim nagrzanym ciele poczułam kropelki wody. Podniosłam głowę do góry i spostrzegłam blondyna z chytrym uśmiechem na twarzy. Wiedziałam co chce zrobić. Nie minęło 10 sekund, a Austin niósł mnie na rękach do wody. Nie krzyczałam. Wiedziałam, że to nic nie da. Pochyliłam się nad uchem blondaska i wyszeptałam:
- Skoro już musisz, zrób to powoli i nie puszczaj za szybko - Austin się tego nie spodziewał. Uśmiechnął się szczerze i wykonał moją prośbę. To było miłe z jego strony. Dez i Trish patrzyli na nas z miną pt.: WTF?! My się tylko zaśmialiśmy. Później popluskaliśmy się trochę. Było już późno, a my dalej bawiliśmy się w najlepsze. Moon mieszkał najbliżej plaży, więc postanowiliśmy, że przenocujemy u niego. Nasi rodzice się zgodzili, a rodzice Austina wyjechali gdzieś na weekend. Potem graliśmy w siatkówkę. Ja byłam w drużynie z rudzielcem, a Trish z blondynem. Ja i mój rudy przyjaciel wygrywaliśmy. W pewnym momencie Austin wywinął orła. Pech chciał, że upadł na kamień i rozbił sobie łuk brwiowy. Nikomu nie dał dotknąć rany...no prawie nikomu...Trish z Dezem zebrali nasze rzeczy i ruszyli w kierunku domu Moon'ów. Ja z moim poszkodowanym przyjacielem szliśmy za nimi. Kiedy doszliśmy nasi przyjaciele poszli przygotować pokój do nocy filmowej, a ja zajęłam się Austinem. Doskonale wiedziałam co gdzie jest. Już po chwili blondasek siedział na krześle, a ja pochylając się nad nim opatrywałam ranę. Musiało go to boleć. Chwycił moją dłoń uniemożliwiając mi dalsze czynności. Spojrzałam w jego cudne oczka, ab go uspokoić. Patrzyliśmy się na siebie 5 minut. To chyba pomogło...Kiedy skończyliśmy, uśmiechnęłam się do niego słodko, a on pozwolił mi dokończyć. Skończyłam. Po kuchni rozbrzmiał głos naszej niskiej przyjaciółki:
- Kochani!!! Co tak długo? Film już leci!!! - krzyknęła.
- Mamy tam po Was iść?! - zawołał Dez.
- NIE! JUŻ IDZIEMY! - odkrzyknęliśmy w tym samym czasie. Minutę później już siedzieliśmy przed telewizorem i oglądaliśmy jakąś komedie. Uśmialiśmy się za wszystkie czasy. Było już strasznie późno. Moje oczy same się zamykały. Zasnęłam z uśmiechem na ustach. Ten dzień był udany.

**************************
Postanowiłam dodać drugi rozdział jeszcze dziś ;) mam nadzieje, że mi wyszedł...;)
                                                                                                                                     Bella

ROZDZIAŁ I - Wstęp ;)

Kim jestem?
Jestem zwykłą nastolatką, której świat jest zwariowany. Nazywam się Allyson Dawson. Jestem jedynaczką. Wychowuje mnie tata - Lester. Jest on zapracowanym czterdziestolatkiem, to też ie poświęca mi dużo czasu. Moja mama zmarła kiedy miałam dwanaście lat. Obecnie mam siedemnaście lat i mieszkam w Miami. Razem z tatą prowadzimy sklep muzyczny - 'SONIC BOOM'. Lubię w nim przebywać. Na pierwszym piętrze mam swój mały pokoik. Uwielbiam w nim przebywać. Jestem kompozytorką, Śpiewam i gram na pianinie i wielu innych instrumentach. Niestety mam paniczny lęk przed sceną. Piszę piosenki dla mojego najlepszego przyjaciela - Austina Moon'a. Austin jest utalentowanym wokalistą i tancerzem. Gra na prawie wszystkich instrumentach. Mam jeszcze dwójkę przyjaciół - Patricie Marie De La Rosa (Trish), która jest menadżerką Austina oraz Dezmonda (Dez), który kręci teledyski do naszych piosenek. Nasza czwórka tworzy zgrany zespół.
Trish i ja znamy się od dzieciństwa, jesteśmy jak rodzeństwo. Mówimy sobie wszystko. Taka sama relacja łączy Deza i Austina. Dez i Trish przyjaźnią się, ale są raczej jak pies i kot. Zupełnie przeciwnie jest pomiędzy mną, a Austinem. Łączy nas niesamowita więź. Przyjaźnimy się od czterech lat. Poznaliśmy się w Sonic Boomie, od tamtej pory staliśmy się nierozłączni. Stanowimy dla siebie wsparcie w każdej sytuacji. Wiemy o sobie wszystko, nawet rzeczy, o których pozostała dwójka nie ma pojęcia. Wystarczy jedno spojrzenie i wiem, że coś jest nie tak. Doradzamy sobie w błahostkach, ale i w poważnych sprawach. Nasi rodzice także się przyjaźnią. Mój dom jest jego domem i na odwrót.

********************
Hej Wam :) Rozdziały będę starała się dodawać często. Będą one dość długie - jestem gadułą wiec mam zawsze dużo do powiedzenia, a w tym przypadku dużo do napisania. Mam nadzieje, że blog Wam się spodoba ;)
                                                                                                                    Bella ;)